Lokalny Fyrtel

To co najciekawsze w Poznaniu i okolicach




Kultura Poznań Teatr

Kryzys twórczy w otoczeniu pięknych kobiet

fot.Fotobueno

Niezwykle popularny musical „Nine”. Zdobywca wielu prestiżowych nagród, który gości na teatralnych scenach od ponad trzydziestu lat, nareszcie zawitał do Poznania.

Wczoraj miałem niezwykłą przyjemność zobaczyć najnowszą premierę Teatru Muzycznego w Poznaniu, czyli musical „Nine”. Kilka lat temu w kinach prezentowany był film Roba Marshalla pod tym samym tytułem. Oba dzieła nawiązują jednak do głośnego obrazu Frederica Felliniego „Osiem i pół” z 1963 roku. Niezapomnianą kreację stworzył w nim Marcello Mastroianniego, odtwórca roli Guido Continiego, reżysera, który przez zbliżające się 40 urodziny przechodzi kryzys twórczy oraz osobisty. Uniemożliwia mu to nakręcenie kolejnego filmu, a sprawy nie ułatwiają otaczające go kobiety.

Nie przypadkowo we wstępie wspomniałem o Marcello Mastroiannim, który mimo wielu pięknych kobiet praktycznie skradł cały film. We wspomnianym musicalu „Nine” rolę tę odgrywał genialny Daniel Day-Lewis. Biorąc pod uwagę moje wcześniejsze doświadczenia, odtwórca głównej roli w nowym przedstawieniu Teatru Muzycznego miał wysoko zawieszoną poprzeczkę. W piątkowym przedstawieniu postać Guido stworzył Damian Aleksander. Aktor o doskonałym wokalu, umiejący znakomicie panować nad głosem, który wręcz urodził się do grania w musicalach. O ile wokalnie wypadł świetnie, o tyle pod względem czysto aktorskim i tzw. charyzmy momentami nie dorównywał pięknym koleżanką. Nie do końca przekonała mnie jego kreacja uwodzicielskiego reżysera, a może po prostu tak jak grany przez niego Guido zwyczajnie zostałem oczarowany przez piękne kobiety na scenie. (Niemniej jestem ciekaw, jak w tej roli wypada Radosław Elis.)

Jednak jak tu się oprzeć wdziękom tak pięknych i utalentowanych aktorek, jakie zagościły na poznańskiej scenie? Skoro tak skutecznie rozpraszają reżysera, że nie potrafi stworzyć kolejnego filmu, to jak ja zwykły widz mogę się im oprzeć?  Pod względem choreograficznym oraz wokalnym nie można się absolutnie do niczego przyczepić. Widać jak wiele pracy włożyli artyści, żeby zaprezentować ten fantastyczny musical w jak najlepszej formie. Dodatkowo nisko kłaniam się autorce choreografii Paulinie Andrzejewskiej. To, co widzimy na scenie, jest niewiarygodne. Wydawać by się mogło, że na tak stosunkowo małej przestrzeni zaproponowana choreografia nie ma racji bytu. Na szczęście wszystko wyszło znakomicie, ani przez chwilę widz nie ma poczucia tłoku (a są momenty, gdy na scenie gości naprawdę spora ilość tancerzy). No, a panie? Cóż.

Absolutnie rozumiem Guigo szalejącego za swoją kochanką Carlą. Sylwia Różycka była niezwykle zalotna i zmysłowa. Zaraz potem na scenie widzimy równie zjawiskową Claudie (Anna Lasota). W roli producentki filmowej Liliane La Fleur doskonale sprawdziła się Lucyna Winkel. Dzięki własnemu talentowi wyraźnie zaznaczała swoją obecność na scenie, niejednokrotnie ściągając na siebie uwagę całej widowni. Jeżeli jednak miałbym  szczególnie wyróżnić jakąś postać, będzie to Saraghina. Odgrywająca ją Małgorzata Chruściel robi to brawurowo. Bije od niej niesamowita zmysłowość, kusi swoim erotyzmem, do tego wszystkiego musiała zmierzyć się wokalnie z najsłynniejszym utworem z tego przedstawienia, czyli „Be Italian”. Przyznaję, że był to występ, który na dłużej zagości w mej pamięci.

To piękne, że do naszego miasta zawitał tak kultowy musical, jak „Nine”. Patrząc na entuzjastyczne reakcje publiczności, zapewne zagości na dłużej w repertuarze Teatru Muzycznego w Poznaniu. Przyznam się szczerzę, że bardzo chętnie wybrałbym się na spektakl ponownie. Wypada mi w tym miejscu tylko podziękować twórcom za cudowny piątkowy wieczór, a wszystkich czytających te słowa zachęcić do wybrania się na „Nine”. Oby więcej takich sztuk w Poznaniu!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *