Lokalny Fyrtel

To co najciekawsze w Poznaniu i okolicach




Film Kultura

Le Mans ’66. Benzyna to życie


„Le Mans ‘66” reż. James Mangold

James Mangold w swoim najnowszym filmie wziął na warsztat niezwykle hollywoodzką historię. Dostajemy pogoń za marzeniami, walkę z przeciwnościami i osiąganie niemożliwego. Jednak jak inaczej opisać niezwykłą drogę Carrolla Shelby i Kena Milesa do historycznego wyniku w La Mans?

Nowojorczyk  od zawsze tworzył interesujące kino. Za sprawą ostatniej części przygód Logana pokazał, że potrafi łączyć sukces komercyjny z artystycznym. Z automatu oglądam wszystko co związane z motoryzacją, dlatego z niecierpliwością wyczekiwałem jego nowego filmu. Do tego mocna obsada na czele z Mattem Damonem i Christianem Balem napawała optymizmem.


„Le Mans ‘66” reż. James Mangold

Ta dwójka doskonale rozumie się na ekranie. Widać chemię między aktorami. Bale jak zwykle gra całym sobą (ponownie schód do roli). Na szczęście dzięki zestawieniu z Damonem nie popada w śmieszność, a ekranowa para przyjaciół wygląda bardzo autentycznie. Shelby w wykonaniu Matta jest uosobieniem mitu prawdziwego Amerykanina. Zadziorny, zabawny i stawiający na pierwszym miejscu wartości. Stanowi świetny kontrast do kłótliwego i wyobcowanego Milesa, dla którego liczą się tylko auta.

Reżyser pokazuje nam, że cała rywalizacja w La Mans miedzy Ferrari, a Fordem miała podłoże emocjonalne. Urażony Ford po nieudanej transakcji z Enzo Ferrarim postanowił udowodnić Włochowi, że amerykanie także potrafią budować auta wyścigowe i przełamać dominację producenta z Maranello. Istotne, że twórcy dość dobrze trzymają się faktów historycznych i dla lepszego efektu podkoloryzowują tylko postaci.


„Le Mans ‘66” reż. James Mangold

Osobne słowa uznania należą się Phedonowi Papamichaelowi za zdjęcia. Sceny testów na torze oraz samych wyścigów nakręcone są na najwyższym poziomie. Dzięki temu wszystko wypada niezwykle autentycznie i ogląda się to z zapartym tchem. Cała warstwa wizualna oraz techniczna filmu jest fantastyczna. To jeden z tych obrazów, które naprawdę warto zobaczyć w kinie.

Mamy tu do czynienia z naprawdę dobrze zrobionym kinem. Na ekranie widać ile pasji twórcy włożyli w ten film. Oczywiście motyw przyjaźni jest przerysowany, żeby pokazać postaci z jak najlepszej strony, jednak ten mały zgrzyt nie przysłania całości. Dostajemy świetną historię, intersujące postaci i co najważniejsze samochody. Dla mnie więcej nie trzeba.

7 + 1 za samochody

Patryk Szczechowiak

1 KOMENTARZ

  1. Kumple zabrali mnie na kawalerski do wrocławskiego Oh Kino i … nie żałuje tak spędzonego czasu!! film najlepszy jaki widziałem od dłuższego czasu. Kino równie świetne. Obsługa na najwyższym poziomie, przekąski w dobrej cenie. Jak sobie człowiek przypomni czasy przed niewolnictwem (nie, nie chodzi tu o żonę 😉 ) to aż się łezka kręci w oku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *