Z okazji otwarcia pierwszej restauracji Max Premium Burgers w Poznaniu rozmawiam z Jerzym Jakubiakiem z Max Premium Burgers o jedzeniu, środowisku i planach na rozwój w naszym mieście.

Dlaczego Poznań?

Jerzy Jakubiak* – Zaczynamy od największych miast w Polsce, więc Poznań od początku był na liście priorytetów. Tak się złożyło, że pozwolenie na budowę szybciej uzyskaliśmy w Świętochłowicach, które nie są dużym miastem, ale stanowią część aglomeracji Śląskiej. Jesteśmy również w Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie i przyszedł czas na Poznań.

Czy planujecie otwarcie kolejnych restauracji w Poznaniu?

Moim zdaniem w Poznaniu mamy potencjał do otwarcia 10-15 restauracji. Jeżeli chodzi o lokalizację przy ulicy Hetmańskiej, jest to wynik naszych analiz rynkowych – tego, gdzie chcielibyśmy być i tego, gdzie jeszcze są dostępne atrakcyjne działki. Mamy stworzony plan strategii danego miasta i jeżeli określona lokalizacja wpisuje się w ten plan, to po uzyskaniu wszelkich pozwoleń otwieramy tam restaurację.

Dlaczego klienci mieliby wybrać wasz lokal?

Chcielibyśmy podkreślić, że smak jest największą wartością w naszych restauracjach. Są firmy, dla których ważny jest czas obsługi, jakość, serwis. Niektórzy stawiają na określoną grupę produktów, jak kurczaki czy ryby. My mamy produkty, które uważamy za przeżycie kulinarne. Nie jest naszym celem odbieranie komukolwiek gości. Po prostu chcemy rozszerzyć klientom możliwość wyboru. Dzisiaj pytałem, czy jest chwila szczęścia jedząc nasze produkty. Państwo potwierdzili, że tak i my już jesteśmy zadowoleni.

Co wyjątkowego macie w menu?

Wydaje mi się, że każdy produkt jest wyjątkowy, ponieważ mnóstwo uwagi i serca jest włożone w jego przygotowanie. Richard (Richard Bergfors – CEO MAX Premium Burgers), który był obecny na otwarciu pierwszej restauracji w Poznaniu, nie pozwoliłby na sprzedaż produktu, jeżeli sam nie byłby przekonany, że smakuje on najlepiej. Mamy zaangażowanych specjalistów od smaku. Dwóch kucharzy, nie technologów żywienia, których kompozycje i zestawienia smaków sprawiają, że w odpowiedniej proporcji dają fantastyczny efekt końcowy. Tworzy się coś będące przeżyciem wizualnym, smakowym i doznaniem kulinarnym. Uważam, że takie doświadczenia są atrakcją samą w sobie. Trochę tak jak w teatrze czy na koncercie, gdzie idziemy, aby też coś przeżyć. Miliony ludzi chodzą na koncerty, zamiast słuchać muzyki z płyty, dlatego, jeżeli ktoś będzie miał ochotę na wieprzowinę z kiszoną kapustą à la Max czy shake’a truskawkowego to zapraszamy do nas.

Wasza firma mocno stawia na ochronę środowiska.

Tak, ponieważ wierzymy, że będąc częścią problemu musimy być też częścią rozwiązania. W naszych działaniach staramy się uświadamiać klientów i dawać im szansę na podejmowanie decyzji zakupowych również w oparciu o aspekt ekologiczny. MAX jest pierwszą siecią restauracji na świecie, która wprowadziła oznaczenia śladu węglowego na swoich produktach w menu, które od czerwca 2018 roku jest w pełni pozytywne dla klimatu. Oznacza to, że ​​poprzez sadzenie drzew, Max kompensuje nie tylko 100% wyemitowanego do atmosfery dwutlenku węgla, ale jeszcze 10% dodatkowych. Do tej pory posadzono ponad 1,8 mln drzew. Max stawia sobie za cel, by w 2022 roku już co drugi burger sprzedany w restauracjach Max zawierał coś innego niż czerwone mięso. Jeśli zostanie on osiągnięty, doprowadzi to do 30-procentowej redukcji emisji dwutlenku węgla już w siedem lat. Tym sposobem, każdy kęs burgera Max pomaga w walce ze zmianami klimatycznymi.

Na spotkaniu mówił Pan, że w ramach redukcji CO2 w menu odchodzi się od wołowiny, a jak zapatrują się na to klienci?

Procentowy udział wołowiny nadal jest bardzo wysoki, chociaż spada. Nasi goście z uznaniem przyjmują, że mamy kilkanaście produktów wegetariańskich oraz kilka wegańskich. Jest to sporo, nawet jeżeli porównamy się do restauracji typowo wegetariańskich. Cały czas pracujemy nad kolejnymi daniami. W Szwecji wprowadzono burger o smaku wołowiny, który nie zawiera mięsa. Zdarzało się w Szwecji z burgerami, a w Polsce z nuggetsami roślinnymi, że goście przychodzili i mówili, że przez pomyłkę otrzymali danie mięsne. To jest właściwy kierunek, żeby bez kompromisu, zmuszania się, żeby jeść wegetariańskie produkty. Modny jest obecnie fleksitarianizm, czyli powiedzenie sobie, że lubię czerwone mięso, ale zdaję sobie sprawę, że powinienem je ograniczyć ze względu na zdrowie, zwierzęta czy środowisko i postanawiam, że mając możliwość zamiany kotleta z mięsa na inny bez utraty smaku to zrobię. Mamy też klientów, którzy są w stanie przejechać pół miasta, żeby zjeść u nas wegańskiego burgera, także widać zapotrzebowanie na takie produkty.

Czy w tej konkretnej restauracji są rozwiązania przyjazne środowisku?

Przede wszystkim działamy globalnie. Jeżeli wzięlibyśmy 100% emisji CO2 i podzielili na różne kategorie, to 65% stanowi czerwone mięso, a wszystko związane z transportem to 5%. W przypadku czerwonego mięsa możemy szybko zejść do 44%. Nasze standardy bardzo często są wyższe niż wyznaczane przez najemcę. Niedługo wprowadzimy odzysk ciepła z kuchni i uzyskaną w ten sposób energią będziemy podgrzewać np. ciepłą wodę w toaletach. Stosujemy urządzenia wysokiej jakości, aby nie było zagrożenia przedostania się różnych gazów na zewnątrz. Istnieje możliwość, aby z gorącej wody uzyskiwać wodę lodową i przeznaczyć ją na chłodzenie. Wszystkie nasze lokale są klimatyzowane i jeżeli jest to odpowiednio sterowane, to można w ten sposób zużyć mniej energii na utrzymanie lokalu. Chcemy, aby rok do roku zużycie energii malało.

I na koniec pytanie o ulubiony produkt z restauracji MAX?

Burger w sałacie – to niestandardowa propozycja podania, w której tradycyjna bułka jest zastąpiona liśćmi sałaty.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Jerzy Jakubiak* – Country Manager MAX Premium Burgers na Polskę