Lokalny Fyrtel

To co najciekawsze w Poznaniu i okolicach




Powiat Poznański

To nie był zwykły koncert

Gdy tylko na scenie Domu Kultury w Przeźmierowie pojawił się osobliwy mężczyzna, w czarnym, nieco introwertycznym stroju, a z jego ust wydobył się przenikliwy jęk, chwilę później krzyk, a następnie wszystkie specyficzne dźwięki połączyły się w muzykę, już wtedy wiedziałam – to nie będzie zwykły koncert.

O dziwo tym mężczyzną nie był Piotr Rogucki, a, Błażej Król. Niespełna godzinny występ wprowadził słuchaczy w wyjątkowy nastrój i przygotował na niebanalne spotkanie w przedziwnym świecie Piotra Roguckiego, świecie, który trudno zamknąć w słowach… Pan Piotr wkroczył na scenę wśród gromkich braw, krokiem powolnym, ze wzrokiem spuszczonym, utkwionym gdzieś w nienazwanej przestrzeni. W zadumie zajął miejsce, chwycił gitarę, brawa ucichły i zapadła cisza.

Cisza z gatunku tych bardziej cichych i przenikliwych, niż ta, znana z codzienności. Pełni napięcia, z zamkniętymi oczyma i wstrzymanym oddechem wyczekiwaliśmy tego, co miało nastąpić. Tę ciszę przełamał jeden z bardziej przenikliwych dźwięków, jakie w życiu słyszałam „zadumała się dziewczyna (…)”. Oj, zadumała… I wtedy się zaczęło – niezwykłe połączenie muzyki, poezji, aktorstwa, kabaretu… Pan Piotr uraczył nas całą gamą swoich talentów, pokazał kunszt swych zdolności, zarówno muzycznych jak i aktorskich – nie wiem jak to zrobił, ale potrafił niemalże natychmiast przenosić słuchaczy z zadumy, tragizmu i nostalgii w stan rozbawiania i wesołości.

Być może, tym, co uczyniło to wydarzenie tak wyjątkowym, było to, z czym Panowie Piotr i Błażej przyjechali wystąpić. Otóż, przywieźli ze sobą coś absolutnie wyjątkowego, jak sami powiedzieli, coś niewidocznego na pierwszy rzut oka, ale widocznego przez cały czas trwania koncertu. Panowie przywieźli ze sobą apel, bardzo ważny, o pojednanie.

Jak się okazało, zaprowadzili nas tym apelem zdecydowanie głębiej, niż tam gdzie sięga pierwsza myśl. Do sfer tak bliskich, że często niewidocznych i zapomnianych – przeprowadzili nas przez świat emocji, uczuć, wspomnień, własnego wizerunku, czasu, ludzi spotykanych przypadkowo i tych, bardzo nam bliskich – i wszędzie tam, wołali o pojednanie. Zrobili to w sposób tak nieoczywisty, że nie sposób znaleźć słowa by to opisać, to trzeba było po prostu doświadczyć.

Tak jak napisałam na początku, to wydarzenie było czymś zdecydowanie więcej niż tylko koncertem. To uczta dla uszu i duszy. Nie wiem jak innych słuchaczy, ale mnie Pan Piotr zabrał w niejedną wędrówkę – w głąb niego, w głąb siebie, po złote runo, a nawet w trasę do Rosji z lodówką pełną mandarynek.

Autor: MŁ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *