Jednym z gości tegorocznego Festiwalu Animator w Poznaniu jest japoński twórca Masaaki Yuasa. To wyjątkowa postać jeżeli chodzi o współczesne anime. Ma na swoim koncie wiele uznanych i nagradzanych produkcji. Jedną z nich jest Inu-Oh, które miałem przyjemność zobaczyć w Kinie Muza.
Reżyser zabiera nas do XIV-wiecznej Japonii, gdzie ukazuje losy dwóch niezwykłych osób. Tomona poznajemy, gdy jest jeszcze dzieckiem i na skutek dziwnych wydarzeń traci wzrok, a jego bliscy życie. Już w tym momencie wiadomo, że do akcji wkraczają siły nadprzyrodzone, o których zwykli śmiertelnicy niewiele wiedzą. Po drugiej stronie mamy Inu-Oh, który od urodzenia ma dziwnie zdeformowane ciało. Ciągle chodzi w masce, aby nie straszyć innych, a więcej czasu spędza z okolicznymi psami, niż ludźmi.
Pewnego dnia tych dwoje wpada na siebie i zawiązuje się między nimi wyjątkowa więź. Tomona posiada niezwykły talent muzyczny, natomiast Inu-Oh mimo swojego kalectwa pragnie tańczyć. Co więcej, zaczyna on dostrzegać otaczające go duchy, które pragną opowiedzieć mu swoją historię i zostać wreszcie zauważone. W ten sposób nasi bohaterowie zyskują dostęp do nowych zupełnie nieznanych historii, które zmienią nie tylko ich życie, ale też innych ludzi.
Każdy kolejny występ i opowiedziane historie sprawiają, że Inu-Oh zaczyna tracić swoje deformacje. Okazuje się, że na jego wygląd wpływ miały siły wyższe, a wszystko związane jest z duchami i klątwami. Bohaterowie szybko stają się niezwykle popularni, co nie podoba się innym, tradycyjnym twórcom. Mimo przeciwności, prą naprzód nie przejmując się niedogodnościami. Wydaje się, że szczęśliwy koniec tej opowieści jest na wyciągnięcie ręki, ale jak to w życiu bywa, najtrudniejszy jest ostatni krok.
Inu-Oh to fantastyczna rockowa opera, której akcja dzieje się wiele wieków temu. Pierwsze pół godziny filmu to spokojne wprowadzenie, przedstawienie bohaterów i otaczającego ich świata. To co dzieje się później to prawdziwa jazda bez trzymanki. Kto wpadłby na pomysł, żeby tradycyjna biwa, brzmiała jak gitara rockowa, a Inu-Oh tańczył breakdance? Na ekranie mamy prawdziwe show, które mogłoby pojawić się na największych stadionach. Pirotechnika, światła, szalone rockowe dźwięki na pierwszy rzut oka niepasujące do przedstawionego świata.
Ponadto reżyser nie skupia się tylko na dwójce głównych bohaterów. Starannie prezentuje nam pozostałych muzyków, tancerzy, a nawet osoby od obsługi technicznej. Tutaj każdy ma do wykonania swoją część i jego praca jest równie istotna jak innych. Warstw interpretacyjnych jest tu równie dużo, co nut w prezentowanych utworach. Na pierwszym planie mamy świat artystów, wolności twórczej, wychodzenia poza utarte schematy. W tle natomiast pojawiają się równie istotne kwestie społeczne oraz polityczne.
Mocno zarysowane zostaje prawo jednostki do wolności i wyrażania siebie w sposób odpowiadający jej, a nie innym ludziom. W pewnym momencie bohaterowie staną przed decyzją, czy dalej podążać własną ścieżką, co będzie rodzić określone konsekwencje, czy poddać się konformizmowi. Istotną rolę w tej odgrywa tutaj też niepełnosprawność. Nie tylko nasi bohaterowie się z nią borykają, ale też ich słuchacze. Reżyser wyraźnie chce pokazać, że nie jest ona wyrokiem i nie musi przekreślać marzeń. Każdy z nas jest wyjątkowy i zasługuje na szacunek bez względu na swój wygląd, czy ograniczenia.
Masaaki Yuasa stworzył jeden z najlepszych musicali jaki widziałem. Jego filmu nie możemy rozpatrywać jedynie w kategorii anime. To pełnowartościowy film muzyczny, zaangażowany społecznie, pełen doskonałej muzyki, wyjątkowych postaci oraz wielu nawiązań do historii i świata kultury. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów anime, ale filmu w ogóle. Najbliższa okazja już 29 czerwca w Kinie Muza o godzinie 20:15.
Warto przy okazji zerknąć na stronę Animatora, gdzie znajdziecie program tegorocznego festiwalu.
8/10