Fot. facebook.com/erajazzu

Premierowy koncert wiosennej odsłony Ery Jazzu to zaskoczenie nie tylko dla słuchaczy, ale i samych organizatorów. Śmierć Zbigniewa Namysłowskiego, wojna na Ukrainie i raper na scenie. Tak wiele zmian, w tak krótkim czasie, czy to się mogło udać? Paradoksalnie wyszło lepiej niż zakładałem.

Pierwotnie to Zbigniew Namysłowski miał być gwiazdą pierwszego dnia Ery Jazzu. Niestety tego wybitnego muzyka nie ma już z nami, dlatego organizatorzy stanęli przed trudnym wyborem znalezienia następstwa. Wybór był nadzwyczaj nieoczywisty, gdyż pało na Eskaubei & Tomek Nowak Quartet – Jazz Rap Band. Zresztą sam artysta przyznawał, jak nieoczywistym jest wyborem i jak wielki to dla niego zaszczyt. Dionizy Piątkowski uzasadniał ten wybór, chęcią odejścia od smutnego nastroju żałoby. Nie spodziewał się jednak, że oprócz śmierci przyjaciela, dojdzie też wojna na Ukrainie.

Zarówno muzycy jak i organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Cały dochód ze sprzedaży biletów został przekazany na pomoc Ukrainie. Eskaubei & Tomek Nowak Quartet nie omieszkali także dostosować repertuaru do obecnej sytuacji. Utwór dedykowany zmarłemu Zbigniewowi Namysłowskiemu poruszył słuchaczy. Po jego wykonaniu bardzo długo wybrzmiewały oklaski. Nie zabrakło również wsparcia, dla walczącej Ukrainy. Pięknym podsumowaniem koncertu, ale i obecnej sytuacji, był utwór wieńczący koncert, czyli Będzie dobrze. Musimy przecież wierzyć, że tak będzie, bez względu na okoliczności.

Chciałbym jeszcze poświęcić dwa słowa samym artystom. Nie będę ukrywał, że hip-hop jest mi niezwykle daleki. Wyjdę pewnie na ignoranta, ale nigdy nie potrafiłem utożsamić się z tekstami i postawą tego środowiska. Na palcach jednej ręki mogę policzyć utwory, które do mnie przemawiają. Z tych powodów bardzo czekałem na występ Eskaubei & Tomek Nowak Quartet. Byłem strasznie ciekaw czy są wstanie zaproponować coś co mnie poruszy. No i muszę przyznać, że to się im udało.

Eskaubei zaskoczył mnie muzyczną wrażliwością. Utwór opowiadający o pogawędkach z innymi artystami chwycił mnie za serce. Ukazywał cudowną potrzebę poznania korzeni i dowiedzenia się, skąd to wszystko się wzięło. Ogromna dojrzałość, której się nie spodziewałem. Do tego podkreślanie wielkiej roli uwielbianego przeze mnie  Milesa Davisa łącznie z piosenką na jego cześć trafiło idealnie w moje muzyczne gusta.

Chociaż to nudne i zapewne powtarzam to prawie każdym tekście, ale Era Jazzu ponownie pozytywnie mnie zaskoczyła. To wręcz niebywałe jak Pan Dionizy Piątkowski potrafi dobierać artystów. Za każdym razem, gdy mam przyjemność zasiąść wśród publiczności festiwalu, czuję niepewność i ciekawość, a po koncercie zdumienie i nieskrywana radość. Wielkie brawa dla tego człowieka i wszystkich tworzących Erę Jazzu, za ukazywanie takiemu prostemu chłopakowi jak ja, jak cudowny może być jazz. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *