Lokalny Fyrtel

To co najciekawsze w Poznaniu i okolicach




Film

Malcolm i Marie. O związku bez euforii


Malcolm i Marie, reż.
Sam Levinson

Sam Levinson twórca głośnej Euforii w przerwie w kręceniu serialu spowodowanej pandemią w kilka godzin napisał scenariusz, zaprosił dwójkę znanych aktorów, zamknął się z nimi na tydzień i stworzył film, który po zwiastunie ludzie obwołali arcydziełem. Obraz pojawił się wreszcie na Netflixie i niestety czar prysł.

Malcolm i Marie to opowieść o filmowcu i jego dziewczynie, którzy wracają do domu po premierze. Nagle rozpoczynają rozmowę o życiu, filmie i przede wszystkim ich związku. Całość dzieje się w jednej lokacji co dodaje obrazowi teatralności. Wydawać by się mogło, że nic lepszego nie może mnie spotkać.


Malcolm i Marie, reż
Sam Levinson

Niestety film ma wiele wad, a największa z nich to nuda. To zwyczajnie nudny film. Pretensjonalna historia o pretensjonalnych ludziach, stworzona przez pretensjonalnych artystów. Zupełnie nie mogę zrozumieć bohaterów. Bardzo trudno się z nimi utożsamić, czy nawet polubić. Na domiar złego wszystko nakręcono w biało-czarnej konwencji, która niby ma dodawać obrazowi artyzmu.

Brakuje tu zwyczajnie głębi. Zarówno historia jak i bohaterowie są płytcy. Dziewczyna nie może pogodzić się z tym, że reżyser nie podziękował jej na gali oraz nie obsadził w filmie. Ten wariuje, ponieważ dostał entuzjastyczną lecz przeintelektualizowana recenzję. Szaleje, bo recenzentka odczytała film zupełnie inaczej niż chciał twórca. Wyrzucają sobie zdrady, aby zaraz wyznać miłość. Najgorsze że brak temu wszystkiemu autentyczności.


Malcolm i Marie, reż
Sam Levinson

Jest tutaj oczywiście kilka promyków, które ratują ten seans. Zwrócenie uwagi na postrzeganie twórczości poprzez rasę, czy płeć. Wspomniana wcześniej recenzja doskonale pokazuje, jak recenzenci za wszelką cenę chcą wyjść na genialnych intelektualistów. Mamy tu także wyśmianie świata sztuki. Oglądamy zadufanego w sobie reżysera, który uważa, że wie wszystko najlepiej, a tak naprawdę nie ma pojęcia o niczym.

Bardzo czekałem na ten film i pewnie stąd mój ogromny zawód. Poruszane problemy są dla mnie zbyt abstrakcyjne, żebym mógł się nimi przejąć. Jeżeli życie reżyserów i aktorów chodź w minimalnym stopniu tak wygląda to szczerze im współczuję. A jeżeli macie ochotę zobaczyć dobry przegadany film o życiu i związkach to sięgnijcie po coś Woodego Allena.

5/10

Patryk Szczechowiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *