Na rauszu, reż. Thomas Vinterberg

Grupa przyjaciół uczących w szkole postanawia przez cały czas być pod delikatnym wpływem alkoholu. Czy to się może dobrze skończyć? W swoim najnowszym filmie Thomas Vinterberg opowiada o alkoholu inaczej niż można by się tego spodziewać.

Zapewne gdzieś tam już słyszeliście o filmie Na rauszu. Duński komediodramat podbija serca krytyków i widowni w kolejnych państwach. Zgarnął też wszystkie najważniejsze nagrody Europejskiej Akademii Filmowej. Nieźle radzi sobie też w wyścigu po Oscara dla filmu zagranicznego. Pytanie czy te wszystkie zachwyty są uzasadnione?


Na rauszu, reż. Thomas Vinterberg

Zmęczeni życiem nauczyciele, piją wspólnie alkohol, rozmawiają o swoim życiu, bawią się, zwykła kumpelska impreza. Jeden z nich wspomina o teorii mówiącej, iż człowiek rodzi się z niedoborem alkoholu w wysokości 0,5 promila. Żeby osiągnąć swoje maksymalne umiejętności należy cały czas być na tytułowym rauszu. Okazuje się, że jeden z nich postanowił sprawdzić tę teorię w praktyce.

Potem już sprawa idzie lawinowo. Koledzy dołączają do towarzysza. Postanawiają napisać też pracę na ten temat. Kupują alkomaty, wszystko dokładnie sprawdzają. Tylko czy z alkoholem tak się da? Jak łatwo się domyślić, dość szybko przekraczają zakładane granice. Co prowadzi wielu zmian w ich życiu, o dziwo nie tylko na gorsze.

No właśnie Thomas Vinterberg w tym filmie nie moralizuje. Oglądamy upadek człowieka spowodowany alkoholem, ale nie ma tu mowy o typowym dla filmowego świata upodleniu bohaterów. W czasie seansu mocno zarysowane są negatywne skutki picia, ale nie brakuje scen, w których widzimy pozytywy z tego stanu rzeczy. Nie jest zaskoczeniem, że życie bohaterów legnie w gruzach (jak inaczej może skończyć się ciągłe picie?), ale to tylko pewien etap. Reżyser daje im nadzieję na lepsze jutro. Pytanie czy z tego skorzystają.


Na rauszu, reż. Thomas Vinterberg

Wielkie brawa dla aktorów na czele z jak zawsze genialnym Madsem Mikkelsenem. Wiarygodne zagranie osób będących pod wpływem alkoholu to prawdziwa sztuka. Szczególnie, że nasi bohaterowie przez większość seansu, nie są mocno pijani. Ponadto widać chemię między aktorami. Naprawdę mamy wrażenie, że na ekranie oglądamy paczkę dobrych znajomych.

Najlepsze twórcy zostawiają na koniec. Ostatnia scena to majstersztyk i dla takich momentów oglądam filmy. Tańczący Mikkelsen, bawiący się dookoła tłum i fantastyczna muzyka porwali mnie bez reszty. Zapewne jeszcze przez kilka dni będę miał tę scenę w głowie. Na rauszu to świetne kino pokazujące dobre i złe strony picia alkoholu. Nie wiem, czy taki był zamysł twórców, ale mam ochotę na szklaneczkę…

8/10

Patryk Szczechowiak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *