Ostatnim filmem tegorocznego Festiwalu OFF Cinema jaki dane mi było zobaczyć został Don Gilliam i olbrzymy. Fascynujący obraz prezentujący ostatnią próbę spełnienia marzenia Terrego Gilliama o ekranizacji Człowieka z La Manchy.
Historia realizacji filmu Gilliama to niezwykle pasjonująca przygoda. Słynny Brytyjczyk w 1989 roku zapragnął przenieść na duży ekran przygody Don Kichota. Po wielu perypetiach w 2000 roku wszedł na plan zdjęciowy. Niestety nie minął tydzień, a cała ekipa zmuszona była zrezygnować z powodu licznych trudności. Kolejne lata to piętrzenie się problemów i odsuwanie w czasie stworzenia filmu, który dla Gilliama stał się obsesją. Wreszcie w 2017 ekipa powróciła do zdjęć. Ze zmienioną obsadą, znacznie okrojonym budżetem, ale wiarą, że mogą stworzyć coś wyjątkowego.
Warto podkreślić, iż te perypetie doprowadziły już do powstania dokumentu Zagubiony w La manchy, który skupił się na pierwszej próbie realizacji filmu. Don Gilliam i olbrzymy opowiada o ostatnim podejściu, ale i samym Gilliamie. Jego twórczości, sposobie życia i realizacji filmu oraz obsesji, czy jak sam to nazywa chorobie, którą jest pragnienie realizacji filmu o Don Kichocie. Wiemy, że wreszcie się to udało, ale jak pyta sam reżyser dokumentu czy było warto?
Dokument w zgrabny sposób nakreśla całą tę przygodę. Wprowadzenie będzie szczególne cenne dla osób nieznających historii powstania filmu. Następnie skupia się na problemach realizacji Człowieka, który zabił Don Kichota. Co jakiś czas wrzuca stare przebitki Gilliama podkreślające jego styl pracy i wiążące się z tym konsekwencje. To człowiek z ogromną wizją, któremu niestety zawsze brakuje budżetu. Jak sam twierdzi robi filmy dla pustych sal kinowych (Jako ogromny entuzjasta jego talentu ośmielę się nie zgodzić).
Najpiękniejsze w tym wszystkim jest podobieństwo reżysera do jego bohatera. Dążenie do nakręcenia filmu to walka z wiatrakami. Prawie trzydzieści lat ciężkich bojów, które nie przynosiły efektu. Skończyłby pewnie jak Syzyf, gdyby nie przełomowy 2017 rok i zielone światło do realizacji. Oczywiście tu także był owiele przeszkód, bo inaczej być nie mogło. Najważniejsze, że cel został osiągnięty.
Gailliam odzyskał spokój, tylko czy teraz się w tym odnajdzie? Czy głowa pełna fantastycznych pomysłów nie będzie chciała stworzyć kolejnego dzieła? Twierdzi, że jest to zwieńczenie jego kariery i pożegnanie z kinem. Ja jednak mam nadzieję, że uda mu się coś jeszcze dla nas nakręcić.
8/10
Patryk Szczechowiak