Polskie kino od kilku lat przeżywa niewątpliwy rozkwit. Kolejne nagrody, udział w międzynarodowych festiwalach potwierdzają, że tworzymy filmy interesujące także dla zachodniego widza. Czy podobnie sprawa wygląda z krótkim metrażem?
Konkurs Polski na Short Waves Festival jest dla mnie szczególny. Nie zawsze znajdują się tam najciekawsze filmy, ale czekam na niego, aby zobaczyć co w ostatnim roku stworzyli rodzimi twórcy. Od wielu lat jestem miłośnikiem krótkich form. Nie mogę zrozumieć osób, które lekceważą takie kino. Zawsze powtarzam, że znajdziemy tu bardzo często wartościowsze produkcje niż kinie. Tegoroczny konkurs tylko potwierdza moje słowa. Kilka produkcji zasługuje na słowa uznania.
Pierwszy film, który miałem przyjemność zobaczyć na tegorocznym konkursie to Koniec sezonu. Dokument o parze niezwykle sympatycznych staruszków, którzy wypłynęli w rejs po jeziorze. Oprócz zabawnych wstawek, widzimy też rozterki bohaterów. Wspominają minione lata i zastanawiają się nad upływającym czasem. Największą siłą jest oczywiście wspomniana para. Niezwykli ludzie, którzy udowadniają, że starość to bardzo ciekawy i czasami wesoły fragment życia.
Jeszcze jeden dokument przykuł moją uwagę. Reżyser Igor Kawecki postanowił nam opowiedzieć o ostatnich mieszkańcach kamienicy na krakowskim Kazimierzu. Wybrał do tego nietuzinkowego 25-letniego Olafa, który zachwycił mnie od pierwszych chwil. W charakterystyczny sposób opowiada o sobie, rodzinie i miejscu, w którym spędził całe życie. Oko Boga kupiło mnie zarówno cudowną historią, jak i nietuzinkowym narratorem zasługującym na osobny film.
Moją wielką miłością są animacje. Także na tym polu znalazły się produkcje, o których warto wspomnieć. Deszcz Piotra Milczarka to fascynująca opowieść do czego może doprowadzić brak konsekwencji za własne czyny. Unaocznia, także jak często bezmyślnie naśladujemy tłum, żeby nie być innym. Niestety takie postępowanie finalnie może doprowadzić do tragedii.
Story natomiast to ironiczna opowieść o wpływie cyfryzacji na nasze życie. Któż z nas przed snem nie bierze do ręki smartphona i nie sprawdza wiadomości? Tak właśnie rozpoczyna się ta opowieść. Ostatecznie jest zbiorem krótkich scenek, gdzie równoprawnymi bohaterami są ludzie i technologia. Widzimy jej negatywne skutki. Wyalienowanie, strach przed rzeczywistością, czy zwyczajny smutek. Fantastyczny obraz zasługujący chociażby na małe wyróżnienie.
Oczywiście w konkursie nie mogło zabraknąć także fabuł. Jako fan science fiction nie mogłem przejść obojętnie obok Dog Days. Mamy tu genialny pomysł wyjściowy. Otóż na świecie nie ma już żadnych zwierząt, a ludzie otrzymują wynagrodzenie za ich udawanie. Para głównych bohaterów wciela się więc w koty, jest wyprowadzana na spacer zamiast psa, lub staje się celem polowania. Początkowy uśmiech i lekkie zdziwienie szybko znikają. To obraz wstrząsający, ukazujący jak złożona i niezrozumiała jest ludzka natura.
Nie tak porywający, ale i tak godny uwagi jest także film Synchronizacja. Przenosimy się do przyszłości, w której mężczyźni są bliscy wyginięcia. Cztery główne bohaterki czekają na synchronizację ich cyklów menstruacyjnych, aby mogły zajść w ciążę. Problem polega na tym, że mają tylko jedną szansę ponieważ przysługuje im jeden dawca. Jak się domyślacie to dziwna i zakręcona opowieść podana w stosunkowo lekkiej formie. Chociaż można mieć zastrzeżenia do całości to jednak pomysł wyjściowy jest na tyle frapujący, iż warto poświęcić chwilę na seans.
Na koniec największe zaskoczenie. Przyznam się, że nie lubię filmów, muzyki, ani wszystkie co jest związane z hip-hopem. Absolutnie niczego nie oczekiwałem po Nie zmieniaj tematu Huberta Patynowskiego. Stworzył jednak film, który mimo mojej początkowo wielkiej nieprzychylności, niezwykle mnie zainteresował. Potrafiłam przełamać niechęć, a nawet docenić warstwę muzyczną i tekstową. Bardzo ciekawa analiza specyficznego środowiska i panujących w nim zasad. Duże brawa także dla obsady aktorskiej, która dołożyła sporą cegłę do tego sukcesu.