Czy jak piszący te słowa jesteście fanami serii Toy Story? Jeżeli tak, nie jest wam obce słynne powiedzenie Buzza Astrala Na koniec świata i jeszcze dalej. To właśnie te słowa mojego bohatera z dzieciństwa były inspiracją do zrobienia tego testu Nowej Kii Stonic.
Od jakiegoś czasu byłem wręcz bombardowany w internecie reklamami nowej Kii Stonic. Bardzo się ucieszyłem, gdy trafiła się okazja, aby samemu zasiąść za jej sterami i zrozumieć o co to całe zamieszanie. Z uwagi na fakt, że miałem ją do dyspozycji przez cały weekend, udało mi się ją sprawdzić w różnych okolicznościach przyrody i już wiem, czy rzeczywiście jest się czym zachwycać, ale o tym jak się domyślacie później
Stonic należy do bardzo popularnej grupy małych SUV-ów. Nadal nie rozumiem fenomenu tego segmentu, ale niestety (o zgrozo!) zaczynam się do niego przekonywać. Auto z wydaje się większe niż jest w rzeczywistości. Momentalnie zacząłem porównania z testowanym przeze mnie jakiś czas temu Renault Captur. Tamten samochód wydawał się bardziej terenowy. Kia jest minimalnie mniejsza, przez co sprawia wrażenie znacznie smuklejszej. Oczywiście to tylko doznania estetyczne. Już teraz mogę potwierdzić, że ani renault, ani Kia nie są stworzone do jazdy w terenie.
Za to autko z Korei świetnie sprawdza się na asfalcie. Testowana wersja to miękka hybryda ze 120 konnym silnikiem i manualną skrzynią. Nie będę się wymądrzał na czym dokładnie polega system mild hybrid, ponieważ nie czuję się ekspertem w temacie. W skrócie mamy tu dodatkowy mały silnik elektryczny, który wspomaga spalinowy. Nie ładuje się go z zewnętrznej sieci, tylko w czasie codziennego użytkowania. Tyle teorii, a jak to się sprawdza w praktyce?
Powiem wam, że zaskakująco dobrze. Auto jest żwawe, ładnie przyspiesza, a zmiana biegów dzięki elektronicznie sterowanemu sprzęgłu to czysta przyjemność. Nie wiem tylko po co w Kii mamy do wyboru, aż trzy tryby jazdy. Oczywiście 90% trasy przebyłem w trybie sport, ponieważ auto było minimalnie, ale jednak dynamiczniejsze. Średnie spalanie i tak wyniosło ok. 6,5 litra. Naprawdę nie widzę sensu przechodzić w oszczędniejsze tryby. No właśnie taki wynik jeżeli chodzi o zużycie paliwa to również po części zasługa wspomnianego silnika elektrycznego, który daje o sobie znać zwłaszcza w momencie przyspieszania.
120 koni to nie byle co i przy takich gabarytach pozwala na fajną jazdę zarówno w mieście, jak trasie. Wyprzedzanie to pestka, a auto zachowuje się przyjemnie nawet przy prędkościach autostradowych. To naprawdę ciekawa propozycja dla osób jeżdżących w dłuższe trasy, którzy jednocześnie nie potrzebują bardzo dużego auta. Stonic oczywiście nie jest aż tak mały. Można w nim wygodnie usiąść zarówno z przodu jak i z tyłu. Jeżeli mowa o wygodzie to jedyny problem miałem z drzwiami. Linia okien jest jakoś dziwnie poprowadzona i przez pierwsze godziny, gdy chciałem oprzeć o nie łokieć zawsze coś mi nie pasowało. Może za nisko ustawiłem fotel? Muszę przyznać, że poziom regulacji wysokości jest zaskakująco duży, ale dzięki temu każdy powinien znaleźć idealną pozycję dla siebie.
Za to znakomicie pasowało mi wnętrze. Do tej pory nie testowałem bardzo wielu aut, ale były wśród nich różne marki, z różnych przedziałów cenowych i mogę szczerze powiedzieć, że żaden nie miał tak dobrze zaprojektowanej przestrzeni wewnątrz. Miejsce na telefon wystarczające, żeby zmieścić mój ponad 6 calowy smartfon. W panelu środkowym przemyślany podłokietnik z dużym schowkiem. Pod nim dwa miejsca na kubki z kawą, które są łatwo dostępne. Jeżeli korzystacie czasami jak ja z kubków termicznych to schowek w drzwiach jest idealny. Panel do obsługi klimatyzacji prosty i czytelny.
W pierwszym momencie miałem tylko wrażenie, że jest tu bardzo dużo przycisków (wręcz za dużo). Nic bardziej mylnego. Wszystko jest niezwykle intuicyjne i praktycznie po kilku minutach wiemy co i do czego służy. Najważniejsze i często używane funkcje są na wyciągnięcie ręki. Chwaliłem sobie nawet zastosowanie kilku przycisków pod ekranem, które pozwalały błyskawicznie przejść chociażby z obsługi radia do android auto. Było to znacznie prostsze niż korzystanie z panelu dotykowego, szczególnie, gdy chodzi o tak proste funkcje.
Creme de la creme tego wszystkiego to kierownica. W pierwszy momencie byłem przerażony i pomyślałem, że obsługa tego wszystkiego musi być bardzo skomplikowana. Nie jestem fanem rozwiązań Renault, gdzie część funkcji znajduje się za kierownicą, ale ilość przycisków w KII wprawiła mnie w konsternację. Jak się domyślacie zupełnie niepotrzebnie. Zmiana radia, rozmowa telefoniczna, tempomat itd. wszystko okazało się banalnie proste w obsłudze i wręcz zachęcało do zabawy przyciskami.
Gdy mowa o kierownicy to niestety dotarło do mnie, że się starzeję. Test przeprowadzany był w typowych jesiennych warunkach, a Stonic wyposażony został w podgrzewanie kierownicy, którego właściwie nie wyłączałem. O zgrozo, gdybym miał kupować nowe auto musiałoby mieć tę funkcję, ponieważ już teraz wydaje mi się niezbędna. Nie posiadam garażu, więc wchodząc do zimnego auta w niedzielny poranek dziękowałem dealerowi, za model z podgrzewaną kierownicą i fotelami. Po minucie na twarzy miałem uśmiech i aż rwałem się do jazdy.
Bagażnik mógłby być trochę większy, ale bez problemu zapakowałbym się w niego na dłuższy wyjazd we dwoje. Nie posiadam dzieci, dlatego nie ocenię, czy wakacyjne szpargały 4-osobowej rodziny również bym w niego upchnął. To musicie ocenić sami. Na pewno nie byłoby problemu z miejscem na nogi z tyłu. Siadając na tylnych siedzeniach miałem jeszcze trochę wolnej przestrzeni na nogi oraz nad głową. W ostatnich latach auta tak urosły, że nawet te z mniejszych segmentów stały się względnie przestronne.
Co do samego Stonica to naprawdę bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. A nie było łatwo, ponieważ zawiózł mnie przecież, aż na sam koniec świata! Niewątpliwie jego najmocniejszą stroną jest bardzo przemyślane wnętrze (czy każda Kia takie ma?). Silnik świetnie sprawdził się zarówno w mieście jak i trasie. Szczerze przyznam, że była to jedna z fajniejszych podróży testowych jakie odbyłem.
I gdy zaraz ktoś powie, że przesadzam itd. to pragnę podkreślić jedno, zachwycił mnie ten konkretny model z takim silnikiem i wyposażeniem. Posiadał właściwie wszystko czego obecnie potrzebuję potrzebuję od auta. Miał wiele drobnych udogodnień, który przy zsumowaniu sprawiły, że jazda stała się dużo przyjemniejsza. Tą Kia Stonic naprawdę mógłbym pojechać na koniec świata i jeszcze dalej (wróć, przecież to zrobiłem).
PS. Jeżeli jak mi spodobała wam się Kia Stonic to zapraszam na mojego instagrama po więcej zdjęć z testu.
Auto do testu udostępnił mi salon KIA DELIK
Przeźmierowo k. Poznania, ul. Składowa 17, 62-081 Przeźmierowo, tel. 61 670-50-20
[…] klikanym tekstem był mój wyjazd Kią Stonic na Koniec Świata. Świetna wyprawa, świetnym samochodem. Bardzo uniwersalne auto odnajdujące się zarówno w […]
[…] testowana Kia Stonic była miękką hybrydą i bardzo przypadła mi do gustu. Xceed to auto zdecydowanie większe […]