Lokalny Fyrtel

To co najciekawsze w Poznaniu i okolicach




Atrakcje turystyczne Motoryzacja

Kia Xceed Hybrid – rozsądek, czy fanaberia?

Xceed to kolejna hybryda typu plugin-in, która wpadła w moje ręce. Tym razem nie było łatwo, ponieważ to pierwszy test w iście zimowej scenerii. Jazda odbywała się w Święto Trzech Króli, dlatego przy okazji postanowiłem sprawdzić, czy nie znajdę ich gdzieś w Wielkopolsce.

Poprzednio testowana Kia Stonic była miękką hybrydą i bardzo przypadła mi do gustu. Xceed to auto zdecydowanie większe będące hybrydą typu plugin-in. Najkrócej rzecz ujmując ten model można ładować także z gniazdka w domu, a nie tylko za pomocą silnika. Tylko czy takie rozwiązanie rzeczywiście ma sens? Zanim o tym to trochę o samym aucie.


No tutaj na pewno nie zatrzymali się Trzej Królowie

Nie powinno być zaskoczeniem, że wizualnie propozycja z Korei prezentuje się świetnie. Pamiętam, gdy jako dziecko wszyscy z pogardą spoglądali na te auta. To już jednak przeszłość. W ostatnich latach Kia wprowadza na rynek naprawdę ładne dla oka samochody. Dobrym tego przykładem jest testowany model. Aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom rynku mamy tu crossovera. Tego typu pojazdy zaskarbiły sobie serca wielu klientów, stąd każda marka musi mieć je w ofercie. Chodź całość wygląda masywnie, to gdy spojrzymy z boku skupiamy się raczej na jego sportowym charakterze. Testowany egzemplarz miał większe od standardowych 18 calowe koła, dzięki czemu Xceed prezentował się jeszcze lepiej. No ale trzeba też zajrzeć do środka.


Uwierzcie, tu naprawdę wszystko jest na swoim miejscu

Tu bez zaskoczeń. Jest ładnie i przestronnie. Już przy okazji testu Stonika zachwycałem się aranżacją wnętrza. Nie będę się powtarzał. Podkreślę tylko, że jeżeli chodzi o przyciski i ekrany to wszystko jest takie jak być powinno. Kię cechuje prostota, ergonomia i łatwość obsługi. Inni producenci mogą brać z niej przykład. W tym modelu zastosowano na środku ponad 10 calowy dotykowy dotykowy co było strzałem w dziesiątkę. Jest bardzo czytelny i potrafi zmieścić sporo informacji. Dodatkowo umieszczone pod nim przyciski pozwalają szybko przejść do interesujących nas ustawień. Obsługa jest banalnie prosta i nie powinniście mieć z tym żadnych problemów. Ale to nie wyświetlacz środkowy zrobił na mnie największe wrażenie, a zegary. A raczej ich brak. 


Wyświetlacze i obsługa z kierownicy to najmocniejszy punku Kii

Projektanci zrezygnowali z fizycznych zegarów na rzecz komputerowego wyświetlacza. Elektroniczne zegary prezentują się świetnie. Dodatkowo po wciśnięciu przycisku sport otrzymujemy inny wygląd zegarów (mała rzecz, a cieszy). Do gustu przypadły mi także animacje przy włączeniu oraz wyłączeniu auta. Są to drobiazgi, o których nie myślimy, ale gdy już je mamy robią robotę. W dodatku za pomocą przycisków na kierownicy, w prosty sposób możemy zmieniać informacje, które chcemy aktualnie oglądać. Spalanie, przejechany dystans, czas jazdy, a jak nam się to znudzi mamy wizualizację auta pokazującą jak odzyskiwana jest energia.


W zimowej scenerii prezentuje się całkiem, całkiem

Muszę podkreślić, że dostałem do testu naprawdę luksusowo wyposażone auto z właściwie wszystkim, czego jako kierowca potrzebuję (a nawet trochę więcej). Skórzane fotele były wygodne. Tylna kanapa pozwala na swobodne przewożenie pasażerów (nie powinni narzekać na brak miejsca). Dodatkowo fotel kierowcy sterowany był elektronicznie. Przy wysiadaniu automatycznie odsuwał się do tyłu. Tak prosta rzecz, a znacznie ułatwia wysiadanie. Po odpaleniu silnika wracał do właściwej pozycji. Dodatkowo ma on możliwość zapamiętania dwóch różnych ustawień, co jest przydatne gdy więcej osób korzysta z samochodu. Z racji zimowej aury szczególnie zadowolony byłem z funkcji podgrzewania kierownicy i foteli. Funkcja wentylacji foteli tym razem się nie przydała, ale latem to świetna sprawa. No i adaptacyjny tempomat, który sprawia, że w trasie odpoczywasz i przez kilkadziesiąt kilometrów nie używasz pedałów. Wszystko w aucie za ok. 150 tys. zł., które dodatkowo jest hybrydą plugin-in. To naprawdę dobra cena. Zresztą Kia słynie z bardzo konkurencyjnej wyceny swoich samochodów. No ale autem się jeździ, a nie ogląda (podobno).


Uwaga, przez adaptacyjny tempomat można zasnąć w trasie

No właśnie i tu dochodzimy do sedna. Xceeda głównie sprawdzałem w trasie. Nie będzie zaskoczeniem, że silnik elektryczny, przydaje się szczególnie przy ruszaniu, ponieważ dodaje trochę mocy. Niestety w dłuższej trasie nie nacieszymy się jego dobrodziejstwem zbyt długo. Oczywiście będzie się ładował w czasie jazdy, ale nie zapewni takiego dodatku mocy jak w momencie pełnego naładowania baterii. Inna sprawa, że jeżeli lubicie przycisnąć to ten egzemplarz nie jest dla was. Kia świetnie odnajduje się w miejskim tłoku, ale w trasie brakuje kilku koni. Oczywiście nie jest powolna ma w końcu 141 KM, jednak przy tych gabarytach przydałoby się trochę więcej. Jeżeli koniecznie chcecie trochę poszaleć, albo wyjątkowo się spieszycie to możecie użyć przycisku sport. Okazuje się, że nie jest to tylko chwyt marketingowy. Po jego wciśnięciu auto staje się wyraźnie żwawsze, głośniej mruczy i trochę więcej pali. No właśnie jak wygląda spalanie?


Zjechałem nawet na boczne drogi ale Trzech Króli nadal brak

Ekologia i takie tam jest ważna, ale kupując hybrydę chcemy też zaoszczędzić paliwo. Przy normalnej jeździe w trybie hybrydowym, mój maksymalny wynik to 4,7 litra. Biorę pod uwagę zarówno trasę jak i jazdę w mieście. Po włączeniu trybu sport ta wartość podskoczyła do 5,5 litra, co nadal jest świetnym wynikiem. Najwięcej zyskujemy takim autem na krótszych dystansach. Po wieczornym naładowaniu silnika elektrycznego do pełna ruszyłem oddać auto do salonu. Przestawiłem pojazd na napęd elektryczny i wtedy spalanie spadło do 2,5 litra. Skąd zużycie benzyny skoro był włączony tylko napęd elektryczny? Kia sama przy mocniejszym naciśnięciu na pedał czasami włącza silnik spalinowy, żeby nie tracić mocy. Jest to realny wynik do osiągnięcia na dystansie 50 kilometrów (tyle ja zrobiłem) i normalnej codziennej jeździe, gdzie czasami trzeba nagle przyspieszyć chociażby przy wyprzedzaniu. I właśnie na takich dystansach odkryjemy wszystkie zalety plugin-in. Po samym mieście spokojnie można jeździć, tylko na napędzie elektrycznym.


Trzej Królowie pewnie tu się ukryli, ale brama niestety zamknięta

Dochodzimy do kluczowego pytanie, czy hybryda plug-in to rozsądek, czy fanaberia? Oczywiście nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Identycznie wyposażone auto z silnikiem benzynowym będzie jakieś 25 tys. zł. tańsze. Koszty benzyny w hybrydzie na pewno będą mniejsze. Z uwagi na konstrukcję takich silników, można też uniknąć niektórych awarii. Jeżeli dziennie pokonujecie ok. 40 kilometrów to możecie poruszać się praktycznie tylko na silniku elektrycznym. To świetna alternatywa dla aut elektrycznych. Taka hybryda pozwala być eco w codziennym użytkowaniu. Przy moim trybie życia i dojazdach do pracy to przez 5 dni w tygodniu jeździłbym tylko na napędzie elektrycznym nie emitując, żadnego CO2 (tak wiem z czego jest prąd, ale jak ktoś ma np. panele to naprawdę będzie eco). Benzynę spaliłbym w weekend gdyby trafiła się dłuższa podróż. I właśnie dla osób jeżdżących dziennie 50-60 kilometrów takie auto ma największy sens. Dla pozostałych będzie to chyba jednak tylko fanaberia.

PS. Szukałem tych Trzech Króli w Wielkopolsce, ale ze słabym skutkiem. Odwiedziłem kilka pałaców i dworów, ale nigdzie ich nie było. Za to znalazłem wielbłąda w stajence;)

Po więcej zdjęć z testu zapraszam na mój instagram

Auto do testu udostępnił mi salon KIA DELIK

Przeźmierowo k. Poznania, ul. Składowa 17, 62-081 Przeźmierowo, tel. 61 670-50-20

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *