W moje ręce wpadło kolejne auto elektryczne. To jest wyjątkowe, ponieważ Japończycy poszli w innym kierunku niż większość producentów. Mazda twierdzi, że wie lepiej, niż my sami, czego naprawdę potrzebujemy. Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Na wstępie pragnę was uspokoić. Nie zamieniłem się w Brytyjczyka i nie jeździłem lewym pasem. Za to postanowiłem mieć otwarty umysł i podejść do testu Mazdy MX-30 bez uprzedzeń. Jeżeli interesujecie się motoryzacją to wiecie, że ten samochód wyróżnia się w kilku aspektach na tle konkurencji. Stąd też zestawienie go na powyższym zdjęciu z zabytkowym samolotem. Z jednej strony producenci zachowali w tym modelu rzeczy kojarzące się z tradycyjną motoryzacją, którą uwielbiam. Z drugiej wstawili tam elektryczny 145 konny silnik, który wprowadza tego crossovera w przyszłość.
Jeżeli mówimy o wyglądzie zewnętrznym to uprzedzam, że jestem fanem obecnego designu Mazdy i będę tutaj bardzo nieobiektywny. MX-30 wygląda świetnie i bardzo luksusowo. Zupełnie nie przypomina auta z tego przedziału cenowego. Niby nic się tu nie dzieje. Proste linie, bez zbędnych ekstrawagancji sprawiają, że auto wygląda atrakcyjnie. Świetnie prezentuje się na tle Pałacu w Biedrusku, do którego się wybrałem (obalam przy okazji mit, że elektryki są tylko do miasta). Właśnie w takich miejscach powinno się pojawiać to auto, ale w każdej innej scenerii wygląda równie dobrze. Słowa te potwierdza reakcja znajomej, która po zamieszczeniu zdjęć MX-30 na instagramie zapytała co sądzę o tym aucie, bo wpadło jej w oko.
Pisząc o stylistyce nie sposób pominąć tego, co momentalnie rzuca się w oczy. Japończycy stwierdzili, że zaszaleją i tylne drzwi otwierają się pod wiatr (pamiętacie Mazdę RX-8?). Jeżeli chodzi o kwestie wizualne to strzał w 10. Dodaje jej charakteru. Dziennikarze narzekają na funkcjonalność, ale niestety nie mogę się z nimi zgodzić, ponieważ jest to idealne rozwiązanie dla mnie. Mam dziwny nawyk wożenia rzeczy (plecak, kurtka, drobne zakupy) na tylnej kanapie, a nie w bagażniku. Dzięki takim drzwiom miałem świetny dostęp do tylnej kanapy (normalnie muszę obchodzić tylne drzwi). Może trochę gorzej jest z wsiadaniem, ale tragedii nie ma. Zresztą jak już dostaniemy się na tylna kanapę to miejsca jest wystarczająco. Mała niedogodność za niepowtarzalny styl.
Wewnątrz jest równie pięknie. Wygodne i szykowne fotele. Ten kierowcy sterowany elektrycznie. Do tego pływająca konsola środkowa. Wygląda to fantastycznie. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Z funkcjonalnością jest trochę gorzej. Większości raczej nie przypadnie do gustu wolne miejsce za konsolą. Z dostępnością jest średnio, ale na damską torebkę, której nie ruszamy pasuje idealnie. Ja trzymałem tam telefon korzystając z android auto (prawdę mówiąc nie ma na to innego miejsca). Za to drążek zmiany biegów, czy pokrętło do obsługi multimediów są idealnie w zasięgu dłoni. No właśnie czas przejść do obsługi.
Mamy tu dwa wyświetlacze. Ten niżej na konsoli jest dotykowy. Umiejscowiony jest tak, aby nie było problemów z jego obsługą. W ten sposób łatwo i wygodnie ustawimy klimatyzację podgrzewanie siedzeń, czy kierownicy. Gorzej jest z drugim ekranem. Nie do końca przekonuje mnie wyświetlacz obsługiwany pokrętłem na panelu środkowym. W dobie ekranów dotykowych, trochę dziwnie było w ten sposób korzystać chociażby z nawigacji (ale przy tym zasięgu, czy ktoś będzie z niej korzystał?). Z drugiej strony to rozsądny ruch z racji położenia wyświetlacza. Jest dobrze widoczny, ale zbyt daleko ustawiony do obsługi dotykowej. Moim zdaniem można by pomyśleć nad innym rozwiązaniem, ale ostatecznie mógłbym z tym żyć. Radio, czy tempomat i tak ustawia się z kierownicy, dlatego po jakimś czasie do wszystkiego się przyzwyczaiłem i nie było to tak uciążliwe jak w pierwszym momencie. Jeżeli co chwilę nie będziecie zmieniać adresu w nawigacji to też się przyzwyczaicie.
Mazda w tym modelu mocno stawia na ekologię i nie chodzi mi tu o napęd elektryczny. Jak twierdzi producent 20% wykończenia wnętrza pochodzi z recyklingu. Nie obawiajcie się o ich jakość. Gdyby nie informacja prasowa, nigdy nie zorientowałbym się, że mam do czynienia z tworzywami z odzysku. Do tego genialnie wygląda zastosowany na środku korek. Obawiam się tylko o jego stan przy dłuższej eksploatacji. Podobno nawet nici do obszycia foteli pochodzą z odzysku. Nie brakuje także akcentów skórzanych (mam nadzieję, że to ekologiczna skóra), które sprawiają, że Mazda wygląda na elegancki pojazd.
A teraz największy problem tego auta, który wywołuje sporo dyskusji. Jak pisałem wyżej nawigacja może być tutaj zbędna, ponieważ zasięg pojazdu deklarowany jest na ok. 200 km. Gdy odbierałem Mazdę był minus więc auto testowałem w dość ostrych (szczególnie jak na elektryka) warunkach. Średnie zużycie energii w całym teście wyniosło 21 KWh, co jest zaskakująco dobrym wynikiem. Wychodzi na to, że nawet w lekko zimowych warunkach możemy przejechać ok. 170 km. Pozytywne zaskoczenie, ponieważ bałem się, że przy takiej pogodzie zasięg będzie drastycznie malał. Jeszcze jakiś czas temu, jak wiele osób myślałem, że auto o takich parametrach nie ma racji bytu. Teraz sądzę, że byłem w błędzie, a właściwie to źle podchodziłem do koncepcji aut elektrycznych. Okazuje się, że Mazda ma rację!
Przy obecnej technologii i systemach ładowania, żaden producent nie zaoferuje nam realnej alternatywy dla auta spalinowego, jeśli dużo podróżujemy. Ale jak często wam to się zdarza? MX-30 z założenia ma być drugim lub kolejnym autem w rodzinie. To pojazd do jazdy do pracy, zakupy, z dziećmi do szkoły, czy różne zajęcia. Wszystko to zazwyczaj znajduje się w najbliższej okolicy, dlatego proponowany zasięg bez problemu wystarczy. Wieczorem ładujemy auto i rano możemy ruszać. Idealna propozycja, szczególnie dla osób mieszkających pod miastem. Przy obecnej technologii i tak nigdy nie kupimy elektryka do dłuższych tras. To auta, których atuty najbardziej widać w mieście, więc dajmy im się wykazać.
Patrząc racjonalnie na MX-30 jest to auto atrakcyjne wizualnie, z dobrym wyposażeniem, ale nie do końca praktyczne. Drzwi, w których się zakochałem, niektórym mogą przeszkadzać. Silnik jest tak słabo rozmieszczony, że pod przednią maską zmieściłby się dodatkowy bagażnik. Do tego te pokrętło. Pewnie jeszcze kilka rzeczy by się znalazło. Tylko co z tego? Dla mnie to drobnostki, a jako całość Mazda totalnie mnie przekonuje. Znany dziennikarz motoryzacyjny, gdy napisałem o tym na jego profilu (pytał czy komuś to auto się podoba?) nazwał mnie hipsterem. I być może to prawda. Może to auto dla hipsterów? Dla mnie to zwyczajnie bardzo fajny samochód (nie potrafię racjonalnie zdefiniować fajności) i to jest główny argument, dlaczego, gdybym miał kupić elektryka wybrałbym właśnie ten model.
No dobra, nie do końca główny. Przecież akcja dzieje się w Poznaniu. Zapomniałem wspomnieć, że jak na elektryka to MX-30 zostało bardzo konkurencyjnie wycenione. Testowany egzemplarz to wydatek 155 tys. zł. Dodatkowo Mazda do końca roku oferuje eko dopłatę w wysokości 18 750 zł. I w tym momencie robi się niezwykle interesująco, ponieważ MX30 staje się realną konkurencją chociażby dla elektrycznej Corsy, czy Peugeota e-208. W tym momencie wolałbym dużo bardziej stylową i lepiej wyposażoną Mazdę. Patrząc na tak agresywną grę cenową widać wyraźnie, że Japończycy chcą sprzedać sporo tych aut. No może nie tyle chcą, co muszą, z uwagi na unijne restrykcje. W tym przypadku, jednak nie ma co narzekać na normy UE, ponieważ w rezultacie dostajemy fajne auto w naprawdę interesującej cenie i to nie tylko jak na elektryka.
Więcej zdjęć Mazy MX-30 znajdziecie na moim instagramie.
Auto do testu udostępnił mi salon Mazda Bednarscy Poznań.
Poznańska 14-16, 62-081, Baranowo k/Poznania, tel. 61 629-98-00