W tym roku świętujemy 1000-lecie koronacji Bolesława Chrobrego i Mieszka II. Wydarzenie to miało miejsce podczas pamiętnego Zjazdu Gnieźnieńskiego. Nic więc dziwnego, że Delegatura Gnieźnieńska Automobilklubu Wielkopolskiego także postanowiła uczcić to wydarzenie, organizując rajd Piastowska Wiosna 2025. Ja tymczasem uznałem, że to świetna okazja na przetestowanie Renault Symbioz, dlatego to właśnie nim wystartowałem w rajdzie.
Na wstępie dodam dla niewtajemniczonych, że był to rajd turystyczno-nawigacyjny. W ciągu roku poszczególne Delegatury Automobilklubu Wielkopolskiego organizują kilka takich rajdów. Na początku otrzymujemy opis trasy (itinerer) i w określonym przedziale czasowym musimy, na podstawie wytycznych, dotrzeć na metę. Po drodze należy wykonywać różne zadania. Do tego mamy test wiedzy, test sprawnościowy (wybierany jest najlepszy kierowca) oraz próby rekreacyjne. Wystartować może każdy, a zabawa jest naprawdę przednia.
Sporo tu miejsca
Renault Symbioz w pierwszej chwili może wydawać się złym wyborem na takie zawody. Na szczęście okazało się, że jest zupełnie inaczej. Po pierwsze, na rajd trzeba dojechać, a pokonanie trasy z Poznania do Gniezna w Symbiozie to prawdziwa przyjemność. Auto prowadzi się naprawdę przyjemnie, dobrze trzyma się asfaltu, a dzięki sporej przestrzeni bagażowej pozwala zabrać ze sobą kilka niezbędnych gadżetów, jak sprzęt fotograficzny, kilka kurtek (zapowiadano zmienną pogodę), książki o piastach (dodatkowe punkty w rajdzie) i rzecz jasna atrybuty króla, bo w końcu jedziemy na królewski rajd. W tym aucie komfortowo mogą podróżować cztery osoby. Ponadto jeżeli zrezygnujemy z koła zapasowego na rzecz zestawu naprawczego, to przestrzeń bagażnika zrobi się naprawdę imponująca.
W naszym przypadku podróżnych było tylko dwoje, ale dzięki przesuwnej tylnej kanapie moglibyśmy przewieść w bagażniku znacznie więcej rzeczy, niż potrzebowaliśmy. Pod tym kątem Symbioz daje naprawdę spore możliwości aranżacji przestrzeni. Wszystko to możemy zrobić bardzo prosto za pomocą łatwo dostępnym uchwytów. Jeżeli lubicie podróże małe i duże, a jednocześnie nie chcecie wielkiego krążownika o długości ponad 5 metrów, to Symbioz wydaje się ciekawą propozycją. Pozwala wygodnie pokonywać większe odległości, a i w mieście nie będziemy zawali drogą. To zaskakująco zwrotne auto, ale o tym będzie później.
Niespodzianka nad głową
Jeszcze w kwestii trasy dwa słowa. Mam wielką słabość o gadżetów, czy smaczków stylistycznych, które dla przeciętnego użytkownika samochodu mogą wydać się zbędnym dodatkiem. W tym konkretnym przypadku moje serce skradł dach panoramiczny solarbay ze zmienną przejrzystością. Gdybym go nie miał, to nie wiedziałbym, jak bardzo go chcę, taka jest prawda. Natomiast gdy już zobaczysz, jak działa, to chcesz mieć go w swoim aucie. Na co dzień przeważnie korzysta się z mlecznego zaciemnienia, zapewniającego prywatność. Ale gdy zza chmur wyjdzie trochę słońca lub na postoju chcemy się odprężyć i spojrzeć na niebo sącząc kawę, to zakochamy się w tym gadżecie. Gdy mowa o kawie…
Ach te cup holdery!
Jestem przekonany, że projektanci Symbioza (jak niestety większość projektantów aut) nie sączą w trasie kawy lub innego napoju. Widzę ich jako smutnych, zapracowanych ludzi, którzy siadają, szybko wypijają ulubiony napój i ruszają w drogę. Zero przyjemności i delektowania się smakiem. No bo jak inaczej wytłumaczyć umieszczenie cup holderów pod podłokietnikiem? Jak wspomniałem, jest to niestety bardzo częsta praktyka w autach, a ja pytam dlaczego? Świetnie pokonywało mi się kilometry, ale za każdym razem, gdy w trasie zapragnąłem wziąć łyk kawy, musiałem po omacku szukać kubka. W dodatku, gdy rozłożyłem podłokietnik, to dostęp do drugiego kubka stawał się praktycznie niemożliwy i pasażer musiał trzymać go w ręce. Jestem w stanie to przełknąć w małych miejskich autach (mają nas z założenia wozić na krótkich dystansach), ale nie w większych pojazdach, które od czasu do czasu służą do dłuższych podróży. Czy nie można było zrobić miejsca na kubki przed dźwignią od zmiany biegów?
Telefony, telefony
Ja wiem, że jest tam półka, ale z mojej perspektywy zupełnie niepotrzebna, bo co miałbym tam trzymać? Teoretycznie telefon, ponieważ obok są wyjścia do ładowania, ale jakoś mój smartfon nie mógł się tam zmieścić w żaden sposób. Za to idealnie pasował na dedykowaną półkę (możliwość dokupienia indykacyjnego ładowania) pod tunelem środkowym. To idealne rozwiązanie, ponieważ nie pozwala kierowcy w czasie jazdy zerkać na telefon. Tak, dokładnie, to atut, ponieważ, gdy prowadzimy, nie powinniśmy się rozpraszać głupotami. Ponadto dzięki mojemu ulubionemu systemowi inforozrywki wszystko, do czego mógłbym wykorzystać telefon, mogę zrobić za pomocą ekranu na desce rozdzielczej i komendy głosowej. Rozmowy, radio, nawigacja, czy ulubiony audiobook, wszystko to jest pod ręką, a telefon grzecznie leży i niepotrzebnie nie dekoncentruje nas podczas jazdy. Dobra, wylałem swoje największe żale, więc teraz już będę chwalił.
Gdy goni czas
Jeszcze kilka słów na temat systemu openR link. To świetne rozwiązanie stosowane od jakiegoś czasu przez Renault i jazda na rajdzie tylko mnie w tym utwierdziła. Może wystający z deski rozdzielczej pionowy panel nie jest szczytem moich estetycznych marzeń, ale za funkcjonalność dostaje maksymalną ocenę. Kiedy się zgubiliśmy, albo szybko chcieliśmy znaleźć najbliższy punkt na mapie, wystarczyło poprosić googla o pomoc i w mgnieniu oka pokazywał interesujące nas informacje. Wszystko na dużym i czytelnym ekranie. I napiszę to co wcześniej. W codziennym użytkowaniu, aż tak bym tego nie docenił, ponieważ raczej w odstępnie kilkudziesięciu minut, nie potrzebuję szybkiej informacji jak dotrzeć w dane miejsce. Natomiast gdy goni czas i każda minuta jest ważna, to rozwiązanie sprawdza się świetnie. Żadnych opóźnień, zawieszania systemu, wszystko szybko i sprawnie, duży plus.
Ruszamy w trasę
Jak wspominałem, świetnie się nim jedzie w trasie, ale równie dobrze odnajduje się w mieście. Połowa rajdowej trasy przebiegała przez Gniezno, dlatego dobrze sprawdziłem takie rzeczy jak przyspieszenie, zwrotność, szybkość reakcji. W tych aspektach auto bardzo zyskało w moich oczach. Generalnie nie jestem wielkim purystą i nie ma dla mnie większego znaczenia, jak zmieniam biegi. Natomiast w sytuacjach, gdzie szybko trzeba zawracać, to tradycyjna dźwignia bije na głowę elektroniczne przyciski. Bach do przodu, bach do tyłu i nawrót gotowy. Wszystko przy pełnym oglądzie sytuacji na zewnątrz. W przypadku zmiany biegów przyciskiem musiałbym oderwać wzrok i upewnić się, czy trafiłem palcem w odpowiednie miejsce. Na co dzień nie zwróciłbym na to uwagi, w sytuacji bojowej niezwykle doceniłem
Tu jakby luksusowo
Symbioz prowadzi się świetnie, ale nie wspominałem jak wygodne to auto. Pierwszy plus za podgrzewane siedzenia i kierownicę. Gdy trzeba było ruszyć o 8:00 rano w trasę w mroźny poranek, okazały się zbawiennym dodatkiem. Fotele także pozytywnie zaskoczyły. Przez większość dnia byłem za kółkiem, a w ogólne nie czułem zmęczenia. Nic mnie nie bolało. Ba mógłbym przejechać tym autem jeszcze kilkaset kilometrów z uśmiechem na ustach. Powinienem też poświecić osobny akapit, aby opisać jego urodę, ale nie tym razem. To naprawdę ciekawie narysowane auto i broni się samo. Francuzi potrafią tworzyć naprawdę ładne rzeczy, więc w ich przypadku nawet SUV potrafi przyciągać uwagę.
Spory, ale wariat
A gdy mowa o zwrotności koniecznie trzeba wspomnieć o jazdach na placu przeszkód. Po pierwsze, bliżej mi do Jamesa Maya, niż Stiga. Szybka jazda, to nigdy nie była moja domena, więc takie próby traktuję czysto rekreacyjnie. Ponadto na takim placu warto mieć jak najmniejsze auto, a tu przyjechałem pojazdem o długości 441 centymetrów. Z góry założyłem porażkę. Na dodatek, przez mój brak skupienia pozwoliłem sobie lekko zboczyć z obowiązkowej trasy, zahaczając niepotrzebnie o dodatkowy słupek i wydłużając trasę. Domyślacie się, że czas nie był, delikatnie mówiąc, za dobry. To dlaczego o tym piszę? Otóż na mecie widziałem grymas na twarzy osoby mierzącej czas. Okazało się, że mimo mojej nieporadności w tego typu zadaniach i stosunkowo spokojnej jeździe, do momentu błędu miałem bardzo dobry czas. Dowodzi to, że mimo swoich gabarytów Symbioz jest bardzo zwrotnym autem, o świetnym przyspieszeniu. A gdybym tylko pojechał tę próbę na serio…
Coś dla poznaniaka
Gdy mówię o przyspieszeniu, nie mam na myśli klasycznego 0-100, ale raczej miejskie 0-50. W tym przedziale Symbioz zbiera się naprawdę znakomicie, co przydaje się przy manewrach już nie na palcu, ale w miejskim zgiełku. Wszystko to zasługa silnika E-Tech full hybrid o mocy 145 km. Miałem z tą jednostką do czynienia i bardzo pozytywnie mnie wtedy zaskoczyła. Nadal nie wiem dokładnie, jak on działa, kiedy korzysta z jakiego napędu, ale najważnejsze, że to działa. Silnik elektryczny sprawia, że ruszanie tym autem jest naprawdę sympatyczne. Dopiero po chwili złącza się silnik spalinowy. To rozwiązanie jest bardzo efektywne. Otrzymujemy dynamiczny start, przy jednoczesnym oszczędnym zużyciu paliwa. Średnie spalanie z całego testu wyniosło ok. 6,5 litra. W mieście bez problemu schodziłem poniżej 5 litrów. Dla poznaniaka wynik więcej niż zadowalający.
Polecam rajdy
To by chyba było wszystko jeżeli chodzi o rajdowe szaleństwa Symbiozem. Jak się domyślacie, nie zagościliśmy w czołówce ogólnej klasyfikacji, ale zabawa była przednia. Takie rajdy to doskonała okazja do poznania walorów naszego województwa, spotkania sympatycznych ludzi, ale też sprawdzenia możliwości własnych oraz auta. Rajd pozwolił mi także spojrzeć na Symbioza zupełnie inaczej, niż na tradycyjnie testowane auta. Zwrotność, wygoda, praktyczność zawsze są ważne, ale dopiero w takich niecodziennych warunkach naprawdę je doceniasz i dostrzegasz to, co zwykle umyka.
Podsumowanie
Renault Symbioz to naprawdę ciekawa propozycja, dla osób szukających trochę większego auta, w którym wygodnie mogą podróżować cztery osoby, a i piąta na krótszym dystansie nie powinna narzekać. Dobrze się prowadzi, a system łatwość obsługi systemu inforozrywki ułatwia życie. Niestety jeżeli lubicie sączyć kawę w czasie jazdy, to trochę się namęczycie, ale z drugiej strony konkurencja często nie jest lepsza w tym względzie.
Sprawdzi się też oczywiście jako auto w rajdach turystyczno-nawigacyjnych, szczególnie gdy planujemy jechać w większym gronie. W odpowiednich rękach jest spora szansa na końcowy sukces, dlatego zaraz po zakupie zachęcam, aby odwiedzić stronę Automobilklubu Wielkopolskiego i sprawdzić, gdzie odbywa się najbliższa impreza tego typu.
Auto do testu udostępnił mi salon Auto Compol S. A. Kazimierza Wielkiego 1 w Poznaniu.
Kazimierza Wielkiego 1, 61-863 Poznań, tel. 61 846 51 12