Lokalny Fyrtel

To co najciekawsze w Poznaniu i okolicach




Kultura

Enter Enea Festival. Muzyczna terapia


fot. Sisi Cecylia

Macie czasami tak, że musicie coś zrobić, ale totalnie nie macie na to siły? Miałem tak wczoraj, gdy całkowicie wyczerpany starałem się niejako zmusić do pójścia na Enter Enea Festival. Skoro mam akredytacje, to przecież nie mogę dać się pokonać zmęczeniu. Poszedłem i jak zwykle nie żałowałem tej decyzji.

Mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. Dobrze oddziaływane na organizm. Wczoraj przekonałem się o tym na własnej skórze. I to nie tylko w kwestii mentalnej. Dźwięki płynące z festiwalowej sceny ukoiły zmęczoną duszę, ale poniekąd zadziałały na ciało i dodały mi wigoru. To wręcz niesamowite jak muzyka może wpłynąć na człowieka.

Było to zasługą m.in. Dhafera Youssefa, który otworzył poniedziałkowe koncerty. Jego energia udzielała się publiczności. Zabrał on nas w niezwykłą podróż po najróżniejszych zakątkach świata. Fantastycznie łączy muzykę wschodu i zachodu. Raz słyszymy bluesa z elementami rocka, a za chwilę przenosimy się do Indii. Elektronika miesza się z orientem. Dhafer łączył różne gatunki i style muzyczne lepiej niż mój blender składniki na koktajl. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że chociaż na pierwszy rzut oka to nie mogło się udać, to w rzeczywistości dostaliśmy niesamowity i o dziwo spójny koncert. Wzajemne przenikania stały się zupełnie naturalne. Niesamowite uczucie.

Po nim na scenie pojawił się wyjątkowy zespół Jazz Forum Machine. Złożony z siedmiu indywidualności, które postanowiły stworzyć coś wspólnie. Bałem się lekkiej kakofonii, no bo jak może w grupie odnaleźć się tylu poniekąd solistów. I chociaż podobno w muzyce to nie jest dobre rozwiązanie, miałem uczucie, że panuje u nich demokracja. Po pierwsze słuchaliśmy za każdym razem utworu skomponowanego przez innego członka zespołu. Po drugie nie odnosiło się wrażania, że ktoś tam gra tylko na siebie. Szczególnie zaskoczyła mnie pozycja Kacpra Smolińskiego. Byłem przekonany, że jego harmonijka zginie pośród tłumu innych, głośniejszych instrumentów. Całość wypadła fenomenalnie, a niewątpliwym smaczkiem była różnorodność stylów. Każdy utwór był zupełnie inny i wyczuwało się w nim stempel autora. Trochę tak jakby poszło się na koncert siedmiu różnych zespołów.

Pełen pozytywnej energii i z wielką niecierpliwością czekam na kolejne festiwalowe dni. Już teraz wiem, że występujący artyści mnie zaskoczą, ponieważ jest tak co roku. Znów wrócę do domu z czymś nowym w głowie. Ale za to właśnie lubię Enter Enea Festival.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *