Wakacje już za moment, więc, czy można się wybrać na lepszy spektakl w ramach Malta Festival niż Ośrodek wypoczynkowy? Kurort, w którym dostaniesz wszystko czego potrzebujesz, a nawet więcej. Czysta idylla, ale czy na pewno?
Reżyserka Anna Smolar zabiera nas do wyjątkowego świata. W całym kraju dzięki Narodowemu Programowi Zbiorowego Wypoczynku powstają wyjątkowe ośrodki. Obywatele mają w nich wszystko czego potrzebują. Nie muszą się o nic martwić, a cały dzień wypełniony jest licznymi atrakcjami i spełnianiem zachcianek gości. Wszyscy się uśmiechają, wydają się szczęśliwi.
Z czasem pod tym radosnym płaszczykiem zaczynamy dostrzegać grozę. Poszczególne czynności wykonywane są wręcz z obsesyjną manierą. Wspólne posiłki, przy których każdy stara się najlepiej jak może delektować jedzeniem. Grupowe mantry wywołujące początkowo uśmiech, w dalszej części spektaklu przerażają. Kuracjusze za wszelką cenę mają osiągnąć spokój, obojętność na resztę świata i skupienie się tylko na własnych potrzebach. Przypomina to trochę orwellowski świat.
O wszelkich problemach twórcy nie mówią wprost. Prawdziwe przesłanie ukrywają pod postacią groteski i ironii. Jest wesoło, zabawnie i nic nie wskazuje, że na rogiem czai się mrok. W pewnym momencie reżyserka pozwala sobie na dosłowność. Widzimy kuracjusza, który nie wytrzymuje psychicznie i pragnie się powiesić. Dla publiczności to szok. Powstała idylla znika w jednej sekundzie. Od tej chwili wszystkie zabawy nie wywołują już uśmiechów widowni.
W czasie spektaklu miałem nieodparte wrażenie, że dość mocno inspirowano się znakomitym filmem Lobster w reżyserii Yorgosa Lanthimosa. Jedyna różnica to fakt, że tam szukano drugiej połowy, a tutaj należało znaleźć szczęście. Sztuka Komuny Warszawa może w formie i treści nie jest tak depresyjna, ale na pewno zmusza do refleksji. Widzimy świat, w którym należy pozbyć się samodzielnego myślenia. Mamy zacząć żyć jednowymiarowo i cieszyć “idealnym” światem czekającym poza ośrodkiem.
Największa zaletą są dla mnie nieodmówienia. Przez to, że twórcy nie wskazują wprost do kogo odnoszą się w spektaklu nadają mu w ten sposób uniwersalizmu. Słyszałem opinie, iż spektakl powinien być bardziej dosłowny, ale absolutnie się z nimi nie zgadza. To wyjątkowo ciekawe dzieło zarówno w swojej formie jak i treści. Właśnie takiej sztuki oczekuję od Malty.
PS. Ogromne brawa dla aktora, który na początku spektaklu wybiegł do publiczności i zabrał młodej dziewczynie na chwilę telefon. Znakomicie to ograł wpisując się w konwencję spektaklu, a młoda dama schowała smartfon i już do końca grzecznie oglądała spektakl.