Miłość i potwory, reż. Michael Matthews

Tytuł właściwie mówi wszystko. Główny bohater przemierza pełen potworów postapokaliptyczny świat, aby odnaleźć swoją nastoletnią miłość. Chodź brzmi banalnie, to jednak twórcom udało stworzyć się całkiem sympatyczne kino przygodowe dla młodych widzów.

Joel Dawson ma 24 lata. Ostatnie siedem spędził pod ziemią. Wszystko przez apokalipsę, która nawiedziła ziemię. W skutek kataklizmu zwierzęta na ziemi zmutowały i opanowały planetę. Przeżyło tylko 5 procent ludności, która skryła się w podziemnych koloniach. Nasz bohater to oczywiście outsider, niepotrafiący o siebie zadbać. Codziennie wspomina nastoletnią miłość Aimee.


Miłość i potwory, reż. Michael Matthews

Po długich radiowych poszukiwaniach udaje mu się nawiązać kontakt z kolonią, w której mieszka ukochana. Dzieli ich ok. 140 kilometrów, które Joel postanawia samodzielnie pokonać. Oznacza to tygodniowy pobyt na powierzchni pełnej niebezpieczeństw. Ale czego nie robi się dla miłości?

Od pierwszych chwil wiemy, że jest to kino przeznaczone dla szerszej widowni. To kino przygodowe pełne humoru i lekkiego stylu. Dość szybko nasz bohater napotyka na swojej drodze psa, który zostaje jego towarzyszem. Jak wiadomo taki duet musi się sprawdzić. Kto z nas nie lubi oglądać sympatycznych zwierząt na ekranie?


Miłość i potwory, reż. Michael Matthews

Główny bohater jest sympatyczny, ale to inni kradną całe show. Oprócz czworonożnego przyjaciela, genialnie sprawdził się duet, który Joel spotkał na swojej drodze. Kilkuletnia Minnow i Clyde (starszy kompan zastępujący ojca) wprowadzają dużo humoru i energii. Ich postaci są cudownie przerysowane, ale paradoksalnie bardzo prawdziwe. Wielka szkoda, że mają tak mało czasu ekranowego.

Nowa propozycja Netflixa bardzo przyjemnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się wiele po tym tytule, a otrzymałem całkiem zgrabnie zrobione kino familijne. Akcja idzie wartko, a ja dość łatwo wkręciłem się w tę opowieść. Jeżeli szukacie sympatycznej rozrywki na weekend to właśnie znaleźliście.

7/10

Patryk Szczechowiak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *