Po seansie filmu “Poza miastem” w ramach konkursu tegorocznego OFF CINEMA poczułem się oszukany. Szedłem z nastawieniem zobaczenia przyjemnego dokumentu o mnichach otwierających browar, a dostałem interesującą opowieść o wierze, życiu, śmierci, przyjaźni, przemijaniu i mógłbym tak jeszcze długo wymieniać.
Nick Hamer w swoim najnowszym filmie zagląda do zakonu Trapistów w Wielkiej Brytanii. Większość grupy stanowią osoby w bardzo podeszłym wieku. Jeden z mnichów sam żartuje, że będąc przed 70 uznawany jest za młodego. Cierpią oni na brak powołań. Wspominają czasy, gdy przybyli do tego miejsca i jak każdego kolejnego roku ich liczba spada. Gospodarstwo rolne, które kiedyś prowadzili też upadło i nie mają pomysłu na dalszy los.
Jeden z nich wpada na pomysł stworzenia browaru. W świecie mnichów to nic nowego, jednak ten konkretny zakon nigdy tego nie robił. Do tej pory produkowali tylko mleko. Udało się natomiast zebrać grupę ludzi, którzy pomogli im osiągnąć ten cel. Jeden ze specjalistów podkreśla, że na całym świecie jest tylko 12 piw Trapistów, dlatego nie mogli sobie pozwolić na żaden błąd. Jeżeli jednak sądzicie, że reżyser przedstawił trudy powstania browaru to jesteście w błędzie.
Piwo jest tu tylko pretekstem do poznania fascynujących historii ludzi, którzy prawie całe życie poświęcili Bogu. Naprawdę dawno nie słyszałem, aby ktoś tak podniośle mówił o powołaniu. Z racji zaawansowanego wieku większości zakonników cały czas obecny jest tu także temat śmierci. A jakżeż oni pięknie o niej mówią!
Reżyser na tym nie poprzestaje. Oglądamy jak mnisi, którzy jeszcze dwa kadry wcześniej opowiadali o swoim życiu odchodzą. Pojawia się zaduma, ale nie smutek. Trapiści podkreślają, że śmierć nie jest dla nich końcem, a nowym początkiem i ja im wierze! Nie chodzi tu o kwestię wiary w Boga. Ja wierzę tym konkretnym ludziom, że tak jest.
Propagują postawę, której bardzo brakuje we współczesnym kościele. Są niezwykle autentyczni, uduchowieni, a przy tym radośni. Mimo ciągłego obcowania ze śmiercią, przeciwności losu, pozostają optymistami. Potrafią czerpać radość z kolejnych dni i znaleźć siły na jeszcze jeden wysiłek, czyli stworzenie browaru, który ma ocalić zakon.
Ten seans był najmilszym zaskoczeniem tegorocznego OFF CINEMA. Po ciężkim dniu chciałem tylko usiąść w fotelu i zobaczyć prosty film o grupie mnichów robiących piwo. O złotym trunku nie dowiedziałem się niczego. Za to wiele o przyjaźni, życiu oraz śmierci. Jeżeli będziecie tylko mieli okazję zobaczyć ten dokument to nie przegapcie tej okazji. To kawał naprawdę dobrego kina dokumentalnego.
8/10