Świąteczne oblężenie Netflixa trwa w najlepsze. Świąteczna, kolorowa baśń o twórcy zabawek w musicalowej aranżacji. Kiedyś był to znak rozpoznawczy Disneya, a dziś bierze się za to Netflix i to z całkiem dobrym skutkiem.
W ostatni piątek na platformie wylądował kolejny film w świątecznym klimacie. Tym razem to obraz skierowany głównie do młodszych widzów, ale i ci starsi nie powinni być zawiedzeni. W roli cudownego wynalazcy zabawek Forest Whitaker, który gra siebie, ale jak zwykle wypada to całkiem dobrze. Główne skrzypce w opowieści odgrywa jednak jego wnuczka, wraz z młodym pomocnikiem profesora.
Jeronicus Jangle doznał wiele lat temu sporo krzywd. Zamknął się na świat i szczęście. Pewnego dnia do jego życia wkracza wnuczka, która zaburzy dotychczasowy porządek. Równie genialna jak dziadek, ale też pełna entuzjazmu i radości zapragnie ponownie tchnąć życie w codzienną egzystencję profesora. Pomoże jej w tym mały, urokliwy robocik.
Historia jest dość prosta, ale bardzo sprawnie opowiedziana. Nie ma tu przesadnych dłużyzn. Większość postaci jest mocno przerysowana, co pasuje do obranej konwencji. Warstwa wizualna jest fantastyczna. Piękna scenografia, kostiumy oraz efekty specjalne wypadają znakomicie. Do tego piosenki, choreografia wykonywane niekiedy ze sporym rozmachem. Przez chwilę cofnąłem się w przeszłość, gdy jako dziecko oglądałem lekko przesłodzone produkcje Disneya.
Nie wiem, czy to już świąteczna atmosfera, czy robię się ckliwy, ale naprawdę dobrze bawiłem się na seansie. Idealna propozycja na spokojny wieczór pod kocem z kubkiem gorącego kakao w ręce. Odrzućcie problemy dnia codziennego i pozwólcie przenieść się na dwie godziny do tego kolorowego świata. Warto!
7/10
Patryk Szczechowiak
