Święta Bożego Narodzenia za pasem. Większość z nas dostała piękne prezenty, a pozostali rózgę. Być może niektórzy mogli się cieszyć z nowego auta. W każdym razie kurz opadł, Mikołaj odłożył sanie na bok, a ja miałem przyjemność w nowym roku pojeździć VW Tiguanem PHEV R-line. Najpierw podziwiałem świąteczne ozdoby w Poznaniu, a następnie ruszyłem w podróż do Żerkowa. Wszystko to w pięknej zimowej aurze.
Normalnie zaczyna się teksty od wyglądu, albo silnika, a ja rozpocznę świątecznie. Myśląc o Świętach Bożego Narodzenia od razu w głowie mamy prezenty. Należałby więc w pierwszej kolejności wybrać do testu auto z dużym bagażnikiem, ale wtedy wybór pada na TIR-a i temat zamknięty. W testowanym egzemplarzu mamy do dyspozycji bagażnik o pojemności 476 litrów. Jest to mniej niż w odmianie bez silnika elektrycznego, ale też więcej niż w testowanym przez mnie i bardzo fajnym C5 Aircross PHEV. Czyli VW nie wypada na tym polu źle. Taki bagażnik wystarczy na codzienne potrzeby. Pomieści także prezenty dla najbliższych na święta, więc czego chcieć więcej?
Tiguan to przedstawiciel segmentu SUV-ów czy tam crossoverów (jak nie napiszę, zawsze ktoś twierdzi, że się nie znam), które od kilku lat podbijają rynek. Nie chodzi tu bynajmniej o ich właściwości terenowe (wtedy wybierasz typowa terenówkę), ani pojemność bagażnika (wtedy szukasz vana, ewentualnie dużego kombi). Użytkownicy cenią je głównie za dobre łączenie wielu cech i wygodę. Dzięki podwyższonemu zawieszeniu wsiada się do nich bardzo łatwo. Prowadzą się także znacznie lepiej niż auta terenowe. Nie inaczej jest w tym przypadku. Testowy egzemplarz miał bardzo wygodne fotele, które świetnie trzymały kierowcę na zakrętach. Siedzi się w nim dość wysoko, dzięki czemu mamy niezły widok na otoczenie. Do tego porządna kierownica, które świetnie leży w dłoniach. Jednym słowem wszystko, co ważne w podróży.
Gdybyśmy się zagapili, auto wyposażone jest w wiele systemów i czujników, które nam pomogą. Mnie przyjemnie zaskoczyło dodatkowe światło na lusterkach (jakie to proste). Gdy zbliżał się do mnie jakiś samochód, lampa w lusterku się podświetlała i wiedziałem, że nie należy zmieniać pasa. Szczególnie przydatne, gdy inny pojazd jest w martwym polu. Niby drobnostka, a sprawdza się znacznie lepiej niż drażniące pikanie. Z innych drobnych udogodnień muszę pochwalić schowki w drzwiach bocznych, które nie tylko są pojemne, ale i wyściełane przyjemnym materiałem. Ponownie niby szczegół, a w użytkowaniu bardzo to doceniamy. Na koniec plus za schowek przed fotelem pasażera. Był wentylowany, co docenimy szczególnie w upalne dni, mogąc sobie schłodzić napój. Zimą gdy wewnątrz mamy włączone ogrzewanie będzie świetnym schowkiem na eklerki lub ptysie.
Samo wnętrze jest takie, jakiego można spodziewać się po Volkswagenie. Brak tu jakiejś ekstrawagancji, raczej postawiono na łatwość obsługi i praktyczność, a oto bałem się najbardziej. W swoich testach dziennikarze straszyli obsługą dotykowego panelu klimatyzacji oraz przycisków na kierownicy. Może miałem wiele szczęścia, ale naprawdę nie mogę na to narzekać. Chociaż lubię fizyczne przyciski w samochodach, to tutaj ani razu nie miałem problemu z obsługą panelów dotykowych. Klimatyzację udało mi się obsługiwać nawet w zimowych rękawiczkach. Przyciski na kierownicy także działały prawidłowo. Aby pogłośnić radio nawet nie trzeba klikać wystarczy przesunąć palcem po klawiszach. Pewnie nie uwierzycie, ale i to działało właściwie. Naprawdę sądziłem, że będę mógł w tym miejscu pomarudzić, a tu prawdziwa niemiecka solidność.
Ale czas dwa słowa powiedzieć o tym co pod maską. A mamy tam dwa silniki (spalinowy i elektryczny) o łącznej mocy 245 KM. Przy moim stylu jazdy nie wykorzystałem nawet połowy drzemiącego w nim potencjału. Natomiast bez cienia wątpliwości mogę napisać, że doskonale sprawdza się w codziennym użytkowaniu. W mieście rusza dynamicznie, a i na trasie szybkiego ruchu nie ma problemu z wyprzedzaniem maruderów. Oba silniki współdziałają ze sobą znakomicie. W ogóle nie odczuwałem momentu gdy motor elektryczny przełączał się na spalinowy. Żadnego szarpania, wszystko płynne. Hybryda typu PHEV pozwala na podróżowanie tylko przy użyciu silnika elektrycznego. Taka jazda po mieście to istna bajka. W czasie testu było dość mroźno, miałem więc włączone ogrzewanie, a i tak udało mi się wykręcić ok. 35 kilometrów, jeżdżąc normalnie bez żadnej ekojazdy. Generalnie gdy do pracy mamy naprawdę blisko to zakup takiej hybrydy ma mnóstwo zalet, a spalanie paliwa jest symboliczne. Natomiast jak zapragniemy ruszyć w podróż mamy do dyspozycji całkiem niezły motor spalinowy, nadal wspomagany silnikiem elektrycznym (w hybrydzie nigdy silnik nie rozładowuje się do zera).
No właśnie, trasa. Pewnie nie będzie zaskoczeniem, że w czasie podróży korzystałem z adaptacyjnego tempomatu. Do jego pracy nie mogę mieć zastrzeżeń. Denerwował mnie natomiast system rozpoznawania znaków drogowych, ponieważ działał właściwie. Nasza infrastruktura jest jaka jest i nagle z 120 km/h musimy na odcinku 20 metrów zwolnić do 70 km/h, po czym ponownie przyspieszamy. Ja wiem, że w dobie wysokich mandatów taki system to błogosławieństwo, ale naprawdę źle wpływał na płynność jazdy. Obrana trasa miała za wiele takich drogowych kwiatków. Niestety wolę wyłączyć ten funkcję ryzykując mandatem, ale cieszyć się płynniejszą jazdą. Szkoda, że nasza infrastruktura nie nadąża za dostępnymi nowinkami technologicznymi.
Niby miał być test świąteczny, ale nie mogłem sobie odmówić krótkiej wycieczki gdzieś dalej. Gdy mamy mróz i śnieg dookoła wszystko jest jakby piękniejsze i aż człowiek rwie się do podróży. W końcu nie samymi światełkami człowiek żyje. Mikołaj w jedną noc przemierza cały świat, a mi w jeden dzień udało się zwiedzić szlak o nazwie Śladami zabytków gminy Żerków. To bardzo malownicza trasa, gdzie napotykamy budynki z 18 i 19 wieku. Niestety większość kościołów była zamknięta, dlatego nie mogłem podziwiać ich wnętrz. Jeszcze gorzej miała się sprawa z dworkami i pałacami. Są to piękne obiekty, ale niestety bardzo zaniedbane. Wyjątek stanowią nieruchomości, w których udało się stworzyć instytucje publiczne. Jednym z takich miejsc jest Dom urzędników majątku (widoczny na zdjęciu), w miejscowości Lubinia Mała. Mieści się w nim lokalny dom kultury. Z uwagi na swoją konstrukcję jest to obiekt unikatowy w skali regionu. Niestety on również był nieczynny, dlatego będzie trzeba tam wrócić i zobaczyć dworek także od środka.
Na koniec coś, od czego właściwie powinienem zacząć. Sam nie wierzę, że to piszę, ale Tiguan naprawdę mi się podoba pod kątem wyglądu. Zawsze sądziłam, że VW-y to dobre, jednak nudne auta. Oczywiście mają w swojej historii kilka pięknych modeli, niemniej współcześnie są zbyt stonowane (no może oprócz modeli elektrycznych). Ich głównym zadaniem jest poprawność bez specjalnego wyróżniania. Zapewne jest to też jeden z kluczy do sukcesu tej marki. No ale muszę przyznać, że testowany egzemplarz jest jakiś. Nie przechodzi się obok niego zupełnie obojętnie. Ma naprawdę ładną linię nadwozia i może się podobać. Dla mnie to trochę takie połączenie klasycznego zdroworozsądkowego VW-a z małą nutką ekstrawagancji. Jedyne, do czego bym się przyczepił to atrapy wydechów. Po co producenci to robią? Ja nie wiem, ale może takie właśnie są oczekiwania klientów. Nadal nie wiem, dlaczego to auto mi się spodobało. Przecież to powinien być kolejny nudny Volkswagen. Może to zasługa pakietu stylizacyjnego? A może po prostu tak polubiłem Tiguana w czasie testu, że zaczął mi się podobać.
I tak dochodzę do podsumowania tego krótkiego spotkania. Okazało się nad wyraz przyjemne. ID.3 było super, ale myślałem, że to kwestia elektromobliności. Teraz widzę, że również spalinowe Volkswageny mają coś dobrego do zaoferowania. Tak naprawdę jedynym rozwiązaniem, które naprawdę bym zmienił to uchwyty na kubki (szczególnie w kontekście wspomnianych eklerów, do których potrzebna jest rzecz jasna kawa). Są niezwykle praktycznie, ponieważ gdy ich nie potrzebujemy, to je chowamy i mamy całkiem pojemny schowek, ale gdy chciałem w nich schować zakupioną na stacji kawę, ciągle nie mogłem w nie trafić bez odrywania wzroku od drogi. Za to pod kątem prowadzenia, jazdy w mieście, czy w trasie nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Wszystko działa tutaj tak jak powinno. Wygodne fotele to coś, co docenią szczególnie osoby pokonujące dłuższe trasy. Biorąc to wszystko pod uwagę, absolutnie nie dziwi mnie popularność tego modelu. Jak widać Tiguan ma solidne podstawy do tego by nadal być najpopularniejszym współczesnym modelem Volkswagena.
Więcej zdjęć Tiguana znajdziecie na moim instagramie.
Auto do testu udostępniła Volkswagen Grupa Cichy-Zasada Oddział w Przeźmierowie
Poznańska 33, 62-081 Przeźmierowo, tel. 61 816 38 50
1 KOMENTARZ