Tym razem w moje ręce wpadło naprawdę wyjątkowe auto. Samochody elektryczne na drogach nikogo już nie dziwią. Natomiast spotkać IONIQ-a 5 nie jest tak łatwo. Nic dziwnego, w końcu jest to auto z wyższej półki cenowej, na które nie każdy może sobie pozwolić. Ja miałem przyjemność jeździć nim przez weekend i sprawdzić, czy propozycja od Hyundaia warta jest swojej ceny.
Pisząc o IONIQ 5 chyba nie można zacząć inaczej niż od wyglądu. Szczerze, to oglądając jego zdjęcia oraz testy w internecie nie byłem do końca przekonany do zaproponowanej koncepcji. Wszystko zmieniło się, gdy zobaczyłem auto na żywo i dotknąłem. Momentalnie przed oczami miałem jednego z bohaterów Powrotu do przyszłości, jakim niewątpliwie był DeLorean DMC-12. Oba samochody wyglądają jakby przybyły z przyszłości. Chociaż DeLorean skradł nie jedno serce, to z różnych powodów nie zawojował rynku i szybko zakończono jego produkcję. Natomiast IONIQ 5 ma wiele argumentów do tego, aby przyciągnąć klientów i zostać z nami na dłużej.
Jest znacznie większy, niż może się wydawać. Dla mnie to taki duży, podniesiony hatchback, co jest plusem. Wreszcie coś innego niż klasyczny SUV. Natomiast największe wrażenie robią proste, ostre linie i wszechobecne kwadraty. To bardzo spójna, przemyślana i minimalistyczna koncepcja, która się sprawdza. Jego świateł nie pomylicie z żadnymi innymi. Te świecące kostki wpadną w oko każdemu. Klamki zostały ukryte w drzwiach, co nie zaburza linii nadwozia. Oczywiście na nich również wytłoczono mały kwadrat. Takie drobne detale sprawiają, że nie da się go nie polubić. Dość spory tylny spojler nie tylko świetnie dopełnia całości, ale też dodaje sportowego charakteru. Do tego wielkie felgi i mamy naprawdę wyjątkowe auto.
W tym, że jest wyjątkowy, utwierdzili mnie inni. Nigdy wcześniej mijający mnie ludzie nie robili tylu zdjęć autu, którym jechałem. I to nie tylko dlatego, że przypadkowo znalazłem się w konwoju super samochodów biorących udział w Gran Turismo Polonia;) IONIQ 5 naprawdę przyciąga spojrzenia. W czasie sesji zdjęciowej przechodzący przystawali i pytali, czy mogą zrobić zdjęcie. W czasach, gdy Mustangów oraz Porsche mamy na pęczki, Hyundai oferuje nam oryginalność i niepowtarzalność. A do tego naprawdę sportowe osiągi.
Topowy egzemplarz wyposażono w 325 KM i napęd na wszystkie koła. Mój miał napęd na jedną oś i tylko 229 KM. Jednak to były jakieś zmutowane konie elektryczne. Możecie się śmiać, ale dla mnie to auto miało za dużo mocy i niutonometrów. Praktycznie 85% czasu jeździłem w trybie eco, a mimo to jak tylko zapragnąłem kogoś wyprzedzić, czy szybciej ruszyć spod świateł, wciskało mnie w fotel. Tryb sport tylko potęgował te odczucia. I chociaż mój żołądek miał inne zdanie, to miałem z tego sporo frajdy i czułem się jak Grogu w ostatniej scenie Księgi Boby Feta. Jeździłem już kilkoma elektrykami, ale dopiero ten uświadomił mi, co znaczy duża moc od pierwszego muśnięcia pedału gazu. Do 50-60 km/h IONIQ wystrzeliwuje jak rakieta i naprawdę nie widzę żadnego sensu w posiadaniu mocniejszej wersji.
Wnętrze także robi pozytywne wrażenie. Do tej pory widziałem ten model tylko z białym wykończeniem. Testowany egzemplarz w środku był czarny, co zaliczam na plus. Takie rozwiązanie jest co prawda mniej efektowne, ponieważ w bieli można się poczuć jak na pokładzie Enterprise, natomiast wygrywa z użytkowego punktu widzenia. Mój IONIQ miał na liczniku blisko 20 tys. kilometrów, a wnętrze nadal wyglądało, jakby dopiero wyjechał z salonu. Ponadto wielkim plusem są fotele. Ależ one były wygodne. Miały tyle różnych ustawień, że może od tego rozboleć głowa. Natomiast gdy już boli, to możemy przednie siedzenia maksymalnie rozłożyć i poleżeć. Także pasażer obok kierowcy może siedzieć jak król, bez szkody dla pozostałych. Nawet odsuwając dość mocno przedni fotel, na tylnej kanapie nie zabraknie miejsca na nogi. To auto jest naprawdę przestronne i można nim wygodnie podróżować w większym gronie. Nie wspomnę o świetnym wykończeniu i drobnych akcentach dodających Hyundaiowi uroku. Podświetlane głośniki w nocy wyglądają świetnie, a namalowany pasek kostek na drzwiach ujmie, każdego miłośnika nowoczesnego designu.
Zaskakująco funkcjonalny okazał się przesuwany tunel środkowy. Selektor do zmiany biegów umieszczono na kierownicy, dlatego na środku mamy tylko otwory na kubki, półkę na telefon i sporo miejsca na inne graty. Miejski plecak lub kobiecą torebkę możemy schować w przestrzeń pod podłokietnikiem. Gwarantuję, że się zmieszczą, a do tego mamy nasze rzeczy zawsze pod ręką. W tunelu znalazło się również miejsce na bezprzewodowe ładowanie telefonu, natomiast w ten sam sposób nie można połączyć go z autem. Jeżeli chcemy skorzystać z Android Auto musimy użyć kabla. Normalnie nie jest to dla mnie wielkim problemem, ale w takim samochodzie połączenie bezprzewodowe powinno być standardem.
Deska rozdziela również wyróżnia się minimalizmem. Nadal uważam, że wmontowane wyświetlacze wyglądają lepiej niż wystające tablety, ale akurat w tym aucie zastosowane rozwiązanie wygląda świetnie. Doskonale też koreluje z resztą samochodu. Momentami naprawdę możemy poczuć się, jakbyśmy wsiedli do modelu koncepcyjnego, które na rynku pojawi się dopiero za kilka lat. Strasznie doceniam taką odwagę projektantów. Szkoda, że zrezygnowano z tylnej wycieraczki. Sądzę, iż udałoby się ja skutecznie schować pod spojlerem, nie zaburzając sylwetki. Projektanci twierdzą, że przy tak skonstruowanej tylnej szybie nie jest ona potrzebna, ale i tak wolałbym ją mieć.
Chociaż IONIQ 5 dobrze wygląda w różnych okolicznościach przyrody, to najlepiej pasuje do niego nowoczesna architektura. Grzechem byłoby nie skorzystać, z okazji jaką było niedawne otwarcie Nowego Rynku w Poznaniu. Co prawda wjechałem tam autem dzięki uprzejmości zarządcy terenu, ale już na spacer może udać się tam każdy. To nie tylko piękne, nowoczesne biurowce, ale i miejsce, gdzie można się na chwilę zatrzymać i miło spędzić czas. Jest tu zieleń, fontanna, czy tężnie solankowe. Fajnie, że w centrum miasta, pośród biurowców, możemy także odpocząć i miło spędzić czas. To dowód na to, że nowoczesna architektura może skutecznie łączyć niepowtarzalny design z funkcjonalnością. Zupełnie jak w moim IONIQ-u 5.
Teraz napiszę coś, co przeczy właściwie wszystkiemu, co przeczytaliście. Często znajomi mnie pytają, czy kupiłbym testowane auto. I tu zaskoczenie, ponieważ IONIQ-a 5 bym nie kupił. Nie chodzi tu o pieniądze. Dla mnie to auto jest za duże (wiem, wstyd tak pisać, żona też się śmiała). Jestem fanem aut kompaktowych. Ponadto uważam, że auta z napędem elektrycznym idealnie sprawdzają się w mieście i głównie patrzę na nie pod tym kontem. Tu natomiast z uwagi na gabaryty nie zawsze czułem się swobodnie, szczególnie w ciasnych uliczkach, czy podczas zawracania. Jestem miłośnikiem bardziej zwartych konstrukcji, dlatego gdyby na rynku pojawił się identyczny, ale trochę mniejszy IONIQ 4 pierwszy staję w kolejce.
Natomiast w tym momencie muszę zaprzeczyć temu co powyżej. Oczywiście, że kupiłbym IONIQ-a 5, ponieważ może i jest dla mnie trochę za duży, ale skradł serce mojej żony (wiadomo, kto rządzi w domu). Ona akurat uwielbia duże wygodne auta. Co najciekawsze, elektryki omija szerokim łukiem, a tego nie chciała oddać i kazała negocjować cenę ze sprzedawcą. Zachwyt przyćmił wszystko i wyłączył racjonalne myślenie. Pierwszy raz nie było dyskusji o zasięgu, czy ładowaniu, tylko zachwyt nad wygodą podróżowania i elastycznością silnika. Gdy bez problemu zmieściliśmy w nim kilka roślin i pojechaliśmy na działkę, było dla niej jasne, że to najlepszy elektryk, jakim jeździła. Hyundai skradł też serca kilku moim znajomym, którzy mieli przyjemność je zobaczyć. Mało tego. Była wśród nich osoba bez prawa jazdy, która stwierdziła, że dla takiego auta warto je zrobić.
Jak widzicie, zdania są podzielone;) Dla mnie marzeniem byłoby takie auto, tylko trochę mniejsze. Wiem, że rynek ma zupełnie inne potrzeby, dlatego życzenie to zapewne się nie ziści. Dziś ludzie poszukują dużych aut, z lekko podniesionym zawieszeniem. Takie jest zapotrzebowanie i IONIQ 5 świetnie na nie odpowiada. Jego nowoczesny wygląd bardzo mi się podoba. Do tego duża moc (nadal się upieram, że za duża) i w przypadku testowego egzemplarza bateria o pojemności aż 73 kWh. Patrząc na to, jak w ostatnim czasie podrożały auta to niecałe 300 tys. zł. za taki egzemplarz, jakim się poruszałem, nie brzmi tak abstrakcyjnie jak jeszcze dwa-trzy lata temu. Jeżeli cenicie sobie niepowtarzany styl i lubicie wyróżnić się z tłumu, a przy tym ważna jest dla was wygoda to warto odwiedzić najbliższy salon Hyundaia i umówić się na jazdę testową.
Auto do testu użyczył mi salon Hyundai Karlik
Towarowa 10, 61-315 Poznań, tel. 61 677 53 00
Poznańska 22, 62-081 Baranowo, tel. 61 677 53 00
PS.A tu wspomniana wcześniej scena z Księgi Boba Feta jeżeli ktoś nie oglądał: