Przyszedł czas na publikację ostatniego opowiadania stworzonego przez Wydawnictwo Replika w ramach ich autorskiego kalendarza adwentowego. Zapraszam do lektury.

Musztardowy szal

— Pani Haniu naprawdę dziś nie mogę.

— Ale przecież już kończy pan pracę. Proszę wejść. Naprawdę tylko na chwilę. Nawet herbaty nie zaparzę. Chcę tylko panu coś dać.

Wszedł do niewielkiego mieszkania. Na brązowym stoliku stała cukiernica i szklanka herbaty. Na fotelu przykrytym zielonym kocem leżał kot. Pani Hania wróciła po chwili z kuchni z małą paczuszką.

– Proszę siadać – wskazała fotel stojący po drugiej stronie stolika.

– Co to jest?

– To mały upominek dla pani Patrycji.

Usiadł na fotelu i rozwiązał sznurek. Zobaczył piękny, musztardowy szal.

– Dla mojej żony? Piękny. A z jakiej to okazji? – zapytał speszony.

– Bez okazji. Święta idą, a kiedyś wspomniał pan, że pani Patrycja ma często chorą szyję od przewiewów, to pomyślałam, że wydziergam jej szal. Nie wiedziałam tylko, jaki kolor lubi, ale słyszałam, że taki żółty jest modny w tym roku, to może się spodoba.

– Szal jest piękny – powiedział ze zdumieniem – nie spodziewałem się. Jest pani bardzo miła i teraz mi głupio, że nie miałem czasu… Ile wysiłku musiała pani w to włożyć, ile czasu to zajęło…

– Panie Adamie proszę się nie martwić. Ja rozumiem, że pan ma mało czasu i chcę pan jak najszybciej jechać do Kubusia. Dlatego też nie zatrzymuje. Chciałam tylko to dać.

–  Nie wiem, co powiedzieć. Jestem w szoku, że pamiętała pani taką drobnostkę, jak dolegliwości mojej żony.

– Nie ma, co się dziwić – uśmiechnęła się serdecznie – przychodzi pan do mnie z listami i paczkami kilka razy w miesiącu. Zawsze pan pyta jak się mam. Mimochodem wspomni pan albo o żonie, albo o synku, a pamięć mam jeszcze dobrą. Zresztą, to nic szczególnego pamiętać o osobach, które się lubi. Mógłby pan tylko doręczyć mi listy i po prostu sobie pójść. Przecież to pana praca. Ale jest pan dobry i życzliwy.

– Pani Haniu to nic takiego… — wzruszył ramionami. Nie wiedział jak się zachować, gdy ktoś mówi wprost tyle miłych słów.

– A kto wykupił mi leki jak byłam chora? Kto przyniósł Amol jak zabrakło? Kto zawsze mówi „dzień dobry” z uśmiechem?

– No ja…

– No właśnie, a takie „dzień dobry” w deszczowy dzień od razu poprawia humor. A pani Patrycja zakłada czapki? Pytam, bo chciałam komplet zrobić, ale nie widziałam czy nosi. No i dla Kubusia na święta misia z wełny chciałam zrobić. Wie pan z takiej mięciutkiej, żeby nie „gryzł,” takiego pluszaka do spania. Moja Ada to znaczy wnusia takiego miała…

Słuchał Pani Hani z uśmiechem i kiwał głową. Nadal był zdumiony jej życzliwością. Pomyślał, że drobne gesty mogą być wielkie przez swoją bezinteresowność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *