To już ten czas w roku, gdy pojawia się dużo świątecznych produkcji. Netflix od niedawna wrzuca ich na swoje serwery całkiem sporo. W gąszczu tych średniej jakości filmów miłą odmianą jest serialowa propozycja Dash i Lily.
8 odcinków po 25 minut sprawia, że serial ten obejrzycie prawdopodobnie w jeden wieczór. Mamy tu parę nastolatków, którzy z różnych przyczyn są samotni. On ma dosyć świata i świąt, ona natomiast najbardziej uwielbia właśnie ten wyjątkowy czas w roku. Tę dwójkę obcych sobie ludzi łączy czerwony notes pozostawiony w księgarni. Nie piszę więcej, ponieważ zabiorę wam sporo zabawy.
Jest tu mnóstwo odwołań do literatury oraz filmów, na szczęście ogranych w przyjemny sposób. Nie mamy wrażenia odtwarzania dobrze znanych historii. Oczywiście całość zbudowana jest wokół klasycznego motywu komedii romantycznych. Bohaterowie muszą przejść dobrze znane fazy, a i zakończenie nikogo nie zaskoczy. Nie w tym jednak rzecz.
Sama podróż jest tak ciekawa, że nie będzie wam przeszkadzać fakt, iż wiecie jak to się skończy. Szczególnie pierwsze odcinki przykuły moją uwagę. Motyw zagadek rodem z Sherlocka Holmesa, umiłowanie do literatury, sprawiają, że ogląda się to znakomicie. Pomysł z pantofelkiem kopciuszka też się broni. Ma to wszystko swój urok. Z biegiem czasu całość staje się trochę trywialna, a zakończenie lekko ckliwe, ale czy coś w tym złego? Przecież mamy święta!
To typowa świąteczna produkcja, która ma nas rozbawić, pomóc znaleźć w sobie magie świąt i pozwolić spędzić miło czas. Kilka rzeczy mnie drażniło na czele z bogatymi dzieciakami, ich imprezami itd. Jeżeli tylko przymkniecie oczy na takie drobnie niuanse to gwarantuję, że będzie się dobrze bawić. W końcu kto nie lubi Nowego Jorku o tej porze roku? Fani świąt powinni być zadowoleni, a Grinchowi zmięknie serce. Obecnie to najlepsza świąteczna nowość na Netflixie.
7/10
Patryk Szczechowiak